Jesienne słońce usilnie
starało się wygrać zaciętą walkę z chmurami. Był to ostatni dzień października, ukochanego
miesiąca Hermiony. Sama nie potrafiła wyjaśnić dlaczego tak jest, trzeba było
to zaakceptować i tyle. Dlatego zaraz po ostatniej piątkowej lekcji wybiegła z
sali prosto na błonia. Założyła okulary przeciwsłoneczne, zarzuciła nogę na
nogę i wygodnie rozsiadła się na ławce delektując się ostatnimi promieniami
cieplutkiego słońca. Nie wiedziała dlaczego, ale poczuła wewnętrzny spokój.
Niby nie ustatkowała się jeszcze, ale wiedziała jakie życie chce wieść, w którą
iść stronę. Pierwszym jej sukcesem było pozbycie się
Wszystkiego-Się-Boję-Co-Związane-Z-Chłopakami-Hermiony. Cieszyła się w tego
bardzo. Była bardzo wdzięczna Ginny, że wymusiła na niej zmiany. Czasy się
zmieniły i nareszcie ona też. Trochę martwiło ją to, że nie ma już kontaktu z
Harrym i Ronem, ale miała Gin i była naprawdę szczęśliwa. Dzisiejszy dzień był
dla niej ostoją, ulubionym dniem w calusieńkim roku. Nie zorientowała się kiedy
zasnęła i śniła o czymś bardzo szczęśliwym.
- No jasna cholera Hermiona! – czyjś
zdenerwowany głos wyrwał ją z sennych marzeń.
- Merline, co się dzieje?! – zapytała
zdezorientowana przecierając zaspane oczy.
- Szukam Cię od prawie godziny! –
Hermiona zobaczyła przed twarzą burzę rudych włosów i bardzo groźny grymas.
- Gin, ale mnie przestraszyłaś!
- Ja? Ja przestraszyłam Ciebie? Czyś Ty
oszalała! To Ty przestraszyłaś mnie.
- Ja Ciebie? Dlaczego?
- BO JUŻ OD GODZINY POWINNYŚMY SIĘ
SZYKOWAĆ BA BAL – jej przyjaciółka w końcu wybuchnęła.
- Jaki bal, co Ty bredzisz?
- ZAPOMNIAŁAŚ? No nie wierzę! Lekcje
zrobić pamiętasz, urodziny wszystkich pamiętasz, pamiętasz nawet pogodę
siedemnaście dni temu o 12:34, ale o najważniejszych rzeczach zapominasz!
- No tak, było słonecznie pamiętam ten
dzień. Siedziałam wtedy na eliksirach ze Snapem
i wkurwiałam się, że w jego klasie nie ma okien i…
- Guzik mnie obchodzi co robiłaś o 12
ileśtam kiedyśtam! Zbieraj się i idziemy do Zamku!
- Kiedy Gin ja nawet nie mam sukienki.
Kompletnie wyleciało mi to z głowy. No i wizja spędzenia dzisiejszego wieczoru
z Malfoyem. Brrrr na samą myśl mam dreszcze. Ja chyba zostanę tutaj, jest tak
ciepło i przyjemnie. A nie to co w lodowatych ramionach tego dupka!
- Ramionach uuuuu ja nic nie wspominałam
o tym, że będziecie się obściskiwać, ale jeśli tylko o tym marzysz… - zakpiła z
niej Ginny.
- Oj dziewczyno tyś chyba rozum
straciła! To było tylko porównanie, niczego sobie nie myśl przypadkiem –
Hermiona pogroziła jej palcem
- Dobra, my tu gadu gadu, a za 2 godziny
zaczyna się impreza.
- Impreza? Sztywny bal w sukniach i
garniturach, jak zawsze.
- Nie zapominaj, że jesteśmy w 7 klasie!
Po 22 wyrzucamy młodych i rozkręcamy wszystko.
- Pff młodych, Ty też jesteś młodsza! –
Hermi uśmiechnęła się wrednie.
- Nie ma opcji, ja zostaje. Jestem,
kochanie, z Tobą w klasie tak dla przypomnienia. I to dzięki Tobie kontynuując
to przypominanie. Jesteś tak zapatrzona w swojego towarzysza z ławki, że już
mnie nie zauważasz?
- Siedzę z nim bo muszę! – żachnęła się
brunetka – przestań pieprzyć i chodź już.
- No nareszcie jakaś decyzja –
westchnęła Ruda i pobiegła ile sił w nogach w stronę swojego dormitorium
ciągnąc nieszczęśliwą Hermionę za sobą.
Ginny
dzieliła dormitorium jeszcze z dwiema dziewczynami, ale te poszły do swoich
koleżanek, więc dziewczyny miały całe pomieszczenie dla siebie. Ginny latała
tam i spowrotem jak burza w poszukiwaniu idealnych dodatków do kreacji, które
też jeszcze musiała skombinować. Że też nie wpadły na to, żeby pójść wcześniej
do Hogsmeade! Teraz musiała w popłochu znaleźć dwie super sukienki, żeby
obydwie były najpiękniejsze tego wieczora. Hermiona siedziała na łóżku i tylko
głupkowato się uśmiechała. W sumie nawet nabrała ochoty na bal, no i na późniejszą
obiecaną imprezę.
- Nareszcie! – krzyknęła Ginny i rzuciła
w Hermionę jej ubraniami jak to miała w zwyczaju – dobrze, że nosimy ten sam
rozmiar! – rzuciła na odchodnym i poszła się przebrać do łazienki. Brunetka
zaczęła przyglądać się zwitkowi rzeczy i starała się połapać co jest czym, aby
się w końcu ubrać i mieć to całe SZYKOWANIE z głowy. Pierwsze co jej przyszło
do głowy to : zabiję ją, przecież to jest
zdecydowanie z krótkie!, ale potem pomyślała, że można trochę
poeksperymentować i szybko założyła kuse ubranie.
Przejrzała się w dużym lustrze i z zadowoleniem otaksowała swoje obicie.
Wyglądała cudownie. Jeszcze tylko szybko podkręciła sobie loki.
W tym czasie z łazienki wyszła Gin. Wyglądała pięknie. Kolor sukienki idealnie
podkreślał jej włosy, a szpilki skutecznie wydłużały bardzo zgrabne nogi. Ginny
zdecydowanie robiła ogromne wrażenie. Włosy
szybciutko wyprostowała i zabrała się do malowania. Delikatny makijaż, zero
tapety i były gotowe. Wyrobiły się na 19:30. Bal rozpoczynał się o 20.
- Idziemy? – zapytała wyszykowana
Hermiona.
- Blaise ma po mnie przyjść. Poczekaj,
pójdziemy we trójkę.
- Niee, ja i tak chciałam być wcześniej,
żeby ogarnąć wszystko.
- Co tam jest do ogarniania? Wszystko
już zrobione przecież.
- Oh jako Prefekt powinnam być przed
czasem i tyle.
- Mogłabyś czasem dopuścić.
- Mogłabym, ale nie odpuszczę, przecież
wiesz.
- Wiem wiem..
- Do zobaczenia kociaku!
- Mrau – odpowiedziała Ginny wykonując
gest drapieżnego kotka wystawiającego pazurki. Wyglądała mega seksownie. Hahah ten Blaise to ma szczęście pomyślała
Hermiona i udała się w stronę pokoju wspólnego Gryffindoru i wyjścia przez
portret Grubej Damy. Lubiła to miejsce,
niestety musiała się z nim pożegnać już na samym początku roku i chyba nie
żałuje. W prywatnym dormitorium nikt jej nie przeszkadza. Jest dobrze.
Maszerowała dziarsko ciemnymi korytarzami w stronę Wielkiej Sali. W pewnym
momencie zauważyła ciemną postać opierającą się nonszalancko o ścianę. Przez
głowę przemknęło jej, żeby wziąć nogi za pas i uciekać, ale tylko podniosła
wyżej brodę i śmiało szła dalej. Im
bardziej zbliżała się do niezidentyfikowanej postaci tym bardziej łomotało jej
serce. Z mroku wyłaniały się blond włosy i idealna postura. Malfoy.
- Czekałem na Ciebie – głowę miał
opuszczoną nisko, patrzył na nią spod już długiej, platynowej grzywki. Ręce miał
włożone w kieszenie od idealnie wykrojonych czarnych spodni od garnituru, w nie
włożona była śnieżnobiała koszula. Na szyi miał zawiązany zielony krawat z
godłem Slytherinu. Wyglądał… nieziemsko. Dlatego Hermiona stanęła jak wryta i patrzyła
się w niego cielęcymi oczyma.
- N-n-n-na mnie? – wydukała.
- Masz jedyną marynarkę pasującą mi do
tych spodni – szepnął blondyn i intensywnie popatrzył jej się w oczy.
- Oh tak, jasne – Hermiona zdołała się
jakimś cudem opanować. Zimna krew, trzymaj
zimną krew powtarzała sobie w głowie jak mantrę. W końcu ruszyła się z
miejsca i podeszła bliżej chłopaka.
- To idziesz ze mną czy będziesz tutaj
tak stał i uwodził inne dziewczyny? – rzuciła od niechcenia.
- Uwodził? A Ciebie uwiodłem? – zapytał się
z nonszalanckim uśmiechem odrywając plecy od ściany i ruszając za Hermioną.
- Możesz sobie tylko pomarzyć! – zakpiła
i ruszyła w stronę dormitorium.
Merlinie.
Jak ona ślicznie wyglądała. Czarna sukienka idealnie wręcz podkreślała jej
wyśmienitą figurę. Nogi idealnie prezentowały się w szpilkach z czerwoną
podeszwą. Była lekko wyzywająca, ale jaka seksowna. No i umiała chodzić w
wysokich obcasach, co było rzadko spotykane u dziewczyn noszących wysokie szpile. Draco
szedł za nią powoli i dokładnie analizował każdy skrawek jej ciała. Sam się
sobie dziwił, że myśli w TEN sposób o szlamie Granger, ale uwielbiał piękne
kobiety. Nie mógł im się oprzeć. W tych czasach status krwi nie liczył się jak
wcześniej. Z resztą. Jego myśli znał tylko on. No i jeszcze chyba Zabini się
domyślał. Mniejsza o to. Dotarli w końcu pod drzwi ich dormitorium, żadne nie
odezwało się słowem. Draco otworzył je i przepuścił Hermionę. Ta uśmiechnęła
się zdziwiona i poprowadziła go do swojej części sypialni. Ślizgon nigdy
wcześniej tu nie był, więc rozglądał się zaciekawiony. Tak jak myślał, każdy
centymetr był wypełniony książkami i pergaminami oprócz szerokiego parapetu
wypełnionego złoto-czerwonymi poduszkami.
- Trzymaj – Hermiona rzuciła mu dwie
marynarki, a on zręcznie je złapał.
- Dzięki – powiedział i ruszył w stronę
łazienki, żeby przejść do swojego dormitorium.
Po
wyjściu chłopaka brunetka musiała trochę ochłonąć. Nie wiedziała czemu zrobiło
jej się cholernie gorąco i podeszła do okna. Owiał ją przyjemny i zimny wiaterek.
Poczekała aż zrobi jej się chłodniej, przejrzała się w lustrze i poprawiła
włosy. Odetchnęła głęboko i już była gotowa żeby wyjść. Przeszła przez pusty
salon i zaraz po wyjściu natknęła się na Dracona.
- Pomyślałem, że jako para powinniśmy pójść
tam razem – tak naprawdę to po prostu chciał na nią znowu popatrzeć, nie mógł
się oprzeć. Bez dwóch zdań chciałby wejść na bal z taką pięknością.
- W sumie masz racje, nie sądzisz, że
zrobimy zamieszanie? – zapytała trochę pewniejsza siebie Hermiona.
- Nie dbam o to – powiedział chłopak i poszedł
w stronę Wielkiej Sali. Kiedy dotarli na miejsce sporo osób już przyszło. Wszystkie dziewczyny wyglądały
olśniewająco, a faceci nieziemsko przystojnie. Dziwne, bo Hermiona nie mogła
nigdzie wypatrzeć Harrego i Rona. Ciekawe czy przyjdą. Dracon szybko się
ulotnił, a do dziewczyny podbiegła uradowana Ginny.
- Miałaś być wcześniej, a nie dość, że
się spóźniłaś pół godziny to jeszcze przychodzisz ramię w ramię z Draco! Co tu
się dzieje?
- Pewna obślizgła fretka okazuje się
jednak nie być taką obślizgłą jak się mogło wydawać, ot co! – powiedziała trochę
tajemniczo dziewczyna. Po chwili jednak zorientowała się, że Ruda niezbyt
pojęła aluzję więc szybko wyjaśniła – Oddawałam Draco marynarki, bo miał już
deficyt.
- Aaaa spoko – powiedziała Gin – chodź idziemy
się czegoś napić przed oficjalnym rozpoczęciem balu. Poszły w stronę baru
udekorowanego w dynie i świece. No tak Noc Duchów, Halloween. Cała Wielka Sala
była w podobnych klimatach. W drinkach pływały tandetne atrapy wydłubanych oczu,
czy sztucznych szczęk. Niektóre dziewczyny nawet ubrały się w stereotypowe
czapki czarownic. To była dobra noc na zabawę. Przyjaciółki zamówiły po
szklaneczce z procentami i usiadły na wysokich barowych stołkach, żeby mieć
najlepszy widok na wszystkich wchodzących do Sali. Na ich nieszczęście właśnie
wpadła do środka wielka zielona kulka, która okazała się pędzącą Astorią.
Zgrabnie wylądowała w ramionach Dracona. Hermionę trochę to ukuło w okolice
serca, dziwne. Na salę wszedł Dyrektor i oficjalnie rozpoczął imprezę.
Tradycyjnie pierwszy taniec należał do przybyłych par. Więc Dumbledore poprosił
do tańca McGonagall i w końcu prawie wszyscy wirowali na parkiecie.
- Mogę prosić? – Hermionę z zadumy
wyrwał męski głos.
- Sam powiedziałeś, że nie mam wyjścia
Draco – odpowiedziała i delikatnie położyła swoją dłoń na jego dłoni. Z wielką
gracją wyprowadził ją na środek parkietu. Położył jedną rękę na jej tali, a
długą lekko uniósł tworząc tradycyjną ramę do walca. No tak mogłam się tego spodziewać westchnęła w myślach. Ślizgon był
świetnym tancerzem. Pewnie prowadził ją po parkiecie. Wirowali. Po chwili
wszystkie pary oczu wpatrywały się w nich. Niecodzienny widok. Potem chyba
jednak stwierdzili, że robią to bo muszą, przecież inaczej on by nie dotknął
szlamy. Nie wiedzieli, że każde z nich przeżywa tę chwilę inaczej. Draco
wpatrywał się w nią tymi swoimi stalowymi oczami. W miejscach jego rąk Hermiona
czuła przyjemne mrowienie. Takiej intensywności doznań jeszcze nie doświadczyła
nigdy. Świat się dla niej zatrzymał. Kiedy skończyła się piosenka ze smutkiem
oderwali się od siebie. Dziewczyna zaczarowana odeszła w stronę swojego
miejsca.
- Wyglądaliście pięknie.
- Hmmm coo? – odpowiedziała zdezorientowana,
zamyślona Hermi.
- Mówię, że wyglądaliście pięknie. Ty i
Dracon. – powtórzyła Ginny.
- A daj spokój, jeden wymuszony taniec.
To się więcej nie powtórzy. – westchnęła rozczarowana.
- A chciałabyś? – zapytała z nadzieją
Ruda. Od dawna przypatrywała się tej dwójce. Od początku roku zachowywali się
inaczej. Rozmawiała o tym z Blaisem. Wiedziała, że żadne z nich się nie
przełamie tak szybko jak ona i Zabini. To będzie ciężka praca, jak hartowanie
żelaza. Żmudne i powolne. Jednak warte wysiłku, jeśli tylko by obydwoje
chcieli..zauważyć siebie.
- To nie ma znaczenia Gin. Nie powtórzy
się i tyle – Hermiona bardzo posmutniała, więc została zaciągnięta przez przyjaciółkę w stronę baru po coś
mocniejszego. Siedziały i piły, straciły rachubę. Raz po raz po Ginny
przychodził Blaise i wyciągał pijaną już dziewczynę na parkiet. O 22 młodsze
klasy rozeszły się do siebie. Na Sali został tylko 7 rocznik. Nauczyciele dawno
się rozeszli. Było dużo alkoholu i dobra muzyka. Impreza rozkręcił się na
całego. Brunetka mocno pijana odmawiała kolejnym amantom tańca. Siedziała,
czekała na Ginny i dobrze się bawiła. W pewnym momencie ktoś podszedł do niej
od tyłu i mocno chwycił ją w pasie. Draco.
- Mmmmm ładnie pachniesz – westchnęła
niekontrolowanie. Alkohol robił z nią co chciał.
- Zatańczysz? – zapytał. Chyba
odpowiedziała mu twierdząco, bo wstała od baru i poszła na parkiet. Potem urwał
jej się film.
Auć xd upiła się xd no nie ładnie :D
OdpowiedzUsuńCzekam na wiecej :p
huhuhuh! no ciekawe co się stało później :D czekam na następny! pozdrawia :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak się ta akcja rozwinie :D
OdpowiedzUsuńłaa, się dzieje :D
OdpowiedzUsuńdodawaj szybko nowy rozdział :P
fajne fajne! czekam na następny!
OdpowiedzUsuńUrwał się film? Noo tego to się nie spodziewałam, mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni. Podoba mi się jak piszesz, fajnie się czyta, nie wyłapałam błędów, ani nic podobnego. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam A.
OdpowiedzUsuńdzięki, staram się unikać błędów, ale nurtuje mnie dlaczego wszyscy chcą kogoś do betowania? Ja też powinnam kogoś znaleźć, mimo, że nie widzę takiej potrzeby? I'm so confused ;/ Dzięki za takie komentarze, dodają skrzydeł wenie <3
UsuńKiedy będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńejjjj :x
OdpowiedzUsuńcooo?
Usuń