wtorek, 19 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ XII Sowiarnia

Oto kolejny rozdział :3 Mam nadzieję, że się podoba no i wprowadzi troszeczkę zamieszania w jak narazie troszeczkę monotonnej fabule! Zapraszam serdecznie do czytania. Pamiętajcie, że czekam na Wasze opinie dotyczące mojego nowego pomysłu na opowiadanie ;) Miłej lektury Kochani ♥

***         

         Hermiona siedziała na oknie w swoim dormitorium jak co wieczór i myślała. Nie da się ukryć, że ostatnio za dużo razy nie spała w swoim łóżku. O te dwa razy za dużo. Miała bałagan w głowie. Siedziała oparta o framugę otwartego okna i paliła. Nigdy by nie pomyślała, że wpadnie w jakiś nałóg, ale jak to nastolatka kiedyś spróbowała i trzyma się to jej. Po prostu to lubi. Uspokaja ją to. Wpada w melancholijny nastrój. Wycisza się. Ciągle po jej głowie przeskakiwały myśli o Drakonie. Nie wiedziała co ma zrobić. Chłopak bardzo się zmienił, to jest nie do zaprzeczenia. Tak dobrze spało jej się w jego ramionach. Bez niego w jej łóżku było zimno i nieprzyjemnie. Tylko był jeden problem. On patrzył się, obserwował. Ale wciąż sama chodziła korytarzami od kiedy Gin była zajęta Blaisem. Nigdy nie podszedł gdy widzieli ludzie. Wyraźnie nie chciał tego pokazywać publicznie. Wciąż grał. Ta gra była męcząca. Chociaż troche podniecająca. Taka tylko ich tajemnica. Jednak co wieczór dziewczyna siedziała w tym oknie i troche było jej przykro. Skończyła palić papierosa, machnęła różczką i niedopałek zniknął. Szybko umyła zęby i poszła do łóżka. Starała się zasnąć, jednak długo sen nie przychodził. Nad ranem udało jej się chociaż na chwilę zdrzemnąć. 

          U Dracona sprawa wyglądała zupełnie inaczej. To nie było takie proste. Nie da się zmienić w pięć minut. Przyjaciele nagle nie zrozumieją, że zauroczyła go osoba o brudnej krwi. Tak się teraz wyrażał gdy myslał o Hermionie. Jakoś nie mogło mu przejść przez gardło słowo szlama. Pamiętał dokładnie momenty, w których coś zaczęło się w nim łamać. Przed oczami stawały mu obrazy z tamtej nocy w Malfoy Minor. Kiedy on nie wydał Harrego. Kiedy Bellatrix.. Kiedy jego szurnięta ciotka torturowała Hermionę. Ta noc była przerażająca. Ona tak bardzo się bała. On nie mógł jej pomóc, nie miał jak. Voldemort się panoszył, a on został zaciągnięty w jego szeregi przez tego tchórza, jego ojca, Lucjusza. Jedynie do Matki miał szacunek. Wciąż podziwiał ją za to, że potrafiła odmówić ojcu, nie zostać śmierciożercą. On nie potrafił. Myślał, że to przyniesie mu sławę, że Czarny Pan wygra. A teraz musiał nosić to potworne znamię na przedramieniu. Tak bardzo chciałby cofnąć czas. Nie dać się w to wciągnąć. Kiedy wszystko zaczęło się psuć był taki przerażony. Nie chciał umierać. Nie chciał dostać Avadą od ojca czy od Voldemorta. Nienawidził szlam dla zasady. Jego matka wierzyła w czystość krwi, więc on też. Podobał mu się respekt, który zyskał dzięki nazwisku. Ale teraz jest po wojnie. Teraz Voldemorta i jego wyznawców nie ma. Jego ojciec siedzi w Azkabanie. Jego matka cierpi u nich w domu, zmęczona już biegiem wydarzeń. On wrócił do Hogwartu, bo nie mógł już tam  wytrzymać. Ciągle widział na posadzce krople krwi Hermiony. Nad stołem wykręcone w agonii kolejne ciała, a na stole Nagini czekająca na kolację. Nie mógł tam wytrzymać. Wolał tu wrócić. I nie żałował, mimo że tej szkoły nie lubił. Pozwalała mu zatracać się w swoich myślach. Został mu tylko Zabini. Ale on teraz miał swoje sprawy. trochę czasu zajmowały mu też dyżury. Cieszył się z posady prefekta, na więcej było mu wolno. Szkoła miała wiele tajemnic, nieuczęszczanych korytarzy. Wiedział też, że nie wielu nauczycieli zwróci mu uwagę, jeśli nie przyjdzie na zajęcia. Nikt nie zaprzeczał, że Ślizgon jest bystry. Uczył się zaklęć sam dla siebie. Nie wiedział co chce robić po szkole. Już blisko koniec semestru. A za pół roku koniec szkoły. Definitywny. Trzeba by się zastanowić co dalej. Ale jeszcze nie teraz. teraz miał czas na wypicie kolejnej szklanki ognistej, wypalenie ostatniego papierosa z paczki i powolne zasypianie w łóżku, w którym dawno nie gościł żadnej kobiety. Oprócz Granger. Ale to się hmm.. nie liczyło? W końcu żadna nie spała tu, żeby przespać noc. Tylko jej się to udało. 

      Poranne zajęcia zaczynały się od zielarstwa. Już był czas żeby przesadzać młodziutkie Mandragory. Chyba wszyscy uczniowie pamiętali jak w drugiej klasie zostały użyte do ożywienia spetryfikowanych osób. W tym Hermiony. Druga klasa. Malfoy był małym gnojkiem. Widział wtedy w ojcu przykład. Jak bardzo się pomylił! Wtedy życzył Hermionie śmierci. Żałował tego teraz. Hmm a propos' Gryfonki.. Rzucił okiem na drugą część szklarni pod okna. Stała w tych zabawnych nausznikach pomiędzy Potterem a Rudą. Wyglądała zupełnie uroczo. Skupiona mina i te delikatne ruchy. Pamiętał ten delikatny dotyk. Głaskała go tak w nocy, gdy krzyczał przez sen. To nie był dotyk małej dziewczynki jak w pierwszej czy drugiej klasie. Teraz Hermiona miała prawie 19 lat. Wprowadzała zamęt w tej blond głowie i to nie mały.

           Hermiona znowu poczuła czyjś wzrok na sobie. Chyba powinna się już przyzwyczaić, że jak podniesie głowę to zobaczy stalowe tęczówki wpatrujące się w nią. Zrobiło jej się ciepło tam gdzieś w środku i uśmiechnęła się nieśmiało do chłopaka, jednak ten speszył się przyłapany i opuścił głowę. Ginny od jakiejś chwili przyglądała się tej wymianie spojrzeń. 
- Kogo tak wypatrujesz Hermi? - spytała złośliwie. 
- Ygh ja? Ja nikogo nie wypatruję, Gin, zajmij się sobą - fukneła zirytowana dziewczyna. Wiedziała dobrze, że młodsza Gryfonka widziała na kogo patrzy, jednak z czystej złośliwości chciała, żeby powiedziała to na głos. 
- Jasne - Ginny usmięchnęła się do siebie i zaczęła delikatnie przysypywać roślinę świerzą ziemią. 
- Grrrr - zawarczała Hermiona i delikatnie odsuneła się od przyjaciółki. To było nie fair. 

           Kolejne zajęcia były z obrony przed czarną magią i nikt ich nie lekceważył. Mimo, że wojna się skończyła wszyscy wiedzieli, że historia lubi się powtarzać. Dlatego nawet nie pisnęli słówkiem, gdy prof Klaithon zadała im na zadanie domowe dwie rolki pergaminu o zaklęciach obronnych. Profesorka była całkiem fajną kobietą. Nowa, przysłana z ministerstwa, ale bardzo inteligentna. Pewnie Hogwartowa klątwa też ją dopanie i zrezygnuje pod koniec roku. Żaden z nauczycieli nie wytrwał dłużej niż rok. Hermiona wciąż wspominała profesora Lupina. Był to najlepszy nauczyciel obrony jakiego dane jej było poznać. Strasznie jej go brakowało, polubiła go od tego momentu, gdy w trzeciej klasie odgonił dementora, który napadł Harrego w pociągu. Tyle wspomnień miała związanych z ta szkołą. Wciąż czasem nie potrafiła uwierzyć, że pochodząc z mugolskiej rodziny została obdażona wyjątkowym darem. Magią. Czasem siadała i długo o tym rozmyslała. Jaka jest szczęściarą. Ile jej się dobrego oraz oczywiście złego, ale najbardziej dobrego przytrawiło w ciągu tych siedmiu lat. Na takich rozmyślaniach minęły jej całe lekcje. Wyszła z klasy od Numerologii i powoli poszła zostawić książki u siebie w dormitorium i przy okazji przebrać się w coś wygodniejszego niż ubrania, które pospiesznie wrzuciła na siebie rano. Mimo wielu próśb Ginny ona mimo wszystko wybierała wygodne, delikatnie przydługie swetry, rurki i trampki. Nie czuła się dobrze na obcasach, czy w spódnicach. Wolała się nie wyróżniać. Tak jej było bardzo, ale to bardzo dobrze. Weszła do sypialni, ułożyła książki na miejscu i położyła się na łóżko. W mgnieniu oka zasnęła. Obudziła się dwie godziny później i była już bardzo, bardzo spóźniona na kolację. NIe mogła już wytrzymac w uwierającej ją marynarce i wleciała do szafy, żeby po chwili wylecieć z niej w skromnym beżowym sweterku, prostych niebieskich jeansach i najzwyczajniejszych brązowych adidasach (komplet Hermi). To, że miała na sobie zwykłe, sieciowe ubrania to nie znaczy, że wyglądała zwyczajnie. Dodawały jej one uroku, czego dziewczyna oczywiście nie widziała. Zbiegła szybko po krętych schodach i jak najciszej umiała przekradła się na swoje miejsce przy stole Gryfonów. Oczywiście jedna osoba i tak ją zauważyła. Draco wpatrywał się w nią od samych drzwi. Ale to teraz nie ważne, była bardzo głodna. Gdzieś pomiędzy pomidorową, a pierogami usłyszała przedziwne ogłoszenie z mównicy dyrektora. 
- Posłuchajcie wszyscy - rozpoczął Dumbledore - jestem ogromnie rad, że udało się ostatniemu rocznikowi wrócić do szkoły po wojnie. Ze niektórzy zeszli ze ścieżki zła. Wiemy dobrze, że Voldemortowi oprócz Harrego zależało na usunięciu mugolaków ze szkoły. Walczyliśmy o coś wiekszego. O zrównoważenie świata mugoli z naszym światem. Magicznym. Dlatego wraz z ministerstwem Magii i Świata Mugoli postanowilismy dokonać jak na razie jednostronnej wymiany. My o nich wiemy, oni o nas nie. Dlatego postanowilismy wysłać dziesięcioro ucznów z ostatniego rocznika do pięciu angielskich liceów. Proszę o zrozumienie, ci uczniowie już tak na prawde nie wiele więcej się nauczą. Jednak to kto pojedzie jest zatajone do ostatniego dnia wyjazdu. Proszę również o dyskrecję, to bardzo ważne. Dziękuję za uwagę. Smacznej kolacji. 
Hermiona niespokojnie wierciła się na swoim miejscu. Wiedziała, że jest bardzo prawdopodobna kandydatką do wymiany. Chociaż ona dobrze znała świat mugoli, w końcu w nim mieszkała tyle lat. starała się dopatrzeć sensu w tych działaniach, jednak do głowy przyszło jej tylko wysłanie tam uczniów, którzy jeszcze nie do końca zaakceptowali czarodziejów z mugolskich i półmugolskich rodzin. 
- O kurde! - wymskneło jej się.
- Co tam Hermiona? - zapytał cicho Harry - myślisz, że to my? 
- Nie ma co się zastanawiać, niedługo się dowiemy - odpowiedziała mu i poszła zamyślona w stronę swojego dormitorium. Sama właśnie odpowiedziała sobie kto taki zostanie wysłany na wymianę. Draco. Przeszła przez pokój wspólny, ale nigdzie nie było śladu chłopaka. Weszła do swojej sypialni i rzuciła okiem na łóżko. Na kapie leżała maleńka różyczka, a obok niej kartka zaadresowana do niej. 

O 22:30 w sowiarni, proszę?         
              D.

D... Jak Draco? Po co ciągnął by mnie w zimną noc do sowiarni? I po co to proszę? Miała jeszcze trochę czasu więc postanowiła pójść znaleźć Ginny. Sama nie wiedziała w jaki sposób znalazła się pod portretem Grubej Damy. Wyszeptała dobrze znane jej hasło i weszła do środka. Salon był prawie pusty, zauważyła tylko rudą czuprynę na przeciwko kominka. Podeszła do przyjaciółki i usiadła koło niej. Gin podskoczyła wystraszona, później szybko przytuliła się do Hermiony chowając łzy. 
- Ginny co jest, Rudzielcu mój? - wyszeptała zaskoczona Hermiona.
- Ehh pokłóciłam się z Blaisem - odpowiedziała smutna Gryfonka - proszę, nie proś mnie, żebym Ci teraz opowiadziała, nie mam siły, dobrze? 
- Dobrze Gin, jasne - Hermiona postanowiła zająć się przyjaciółką, bo była w totalnej rozsypce. Zaprowadziła ją do jej pokoju i wpakowała do łóżka. Położyła się koło niej i pilnowała aż dziewczyna zaśnie. Później leżała i patrzyła się w sufit  aż do godziny 22 z minutami. Później cicho wyszła z pokoju i podażyła w stronę sowiarni. Wiedziała, że jak jakiś nauczyciel ją złapie to nic się nie stanie, bo powie, że ma dyżur i tyle. Szybko poszła jeszcze do siebie, żeły założyć kurtkę z futerkiem przy kapturze i poszła na wyznaczone spotkanie. 

Gdy wchodziła po krętych schodach myślała wciąż o tym, kto stoi za tym liścikiem i czy to nie jest Draco. Chciała, żeby to był on. Potkneła się na ostatnim schodku i już była gotowa na upadek, gdy przytrzymału ją czyjeś silne ręce. Podniosła wzrok i spotkała tak dobrze znane jej stalowe tęczówki.
-Draco.. - wyszeptała.

sobota, 9 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ XI Silny jak Smok, delikatny jak.. motyl.

          Hermiona obudziła się w momencie gdy słońce wznosiło się nad horyzont. Rozejrzała się po pokoju i zauważyła, że ściany są dziwnie srebrno-zielone.. Hm... SREBRNO-ZIELONE? Obejrzała się i.. O MÓJ BOŻE. Leżała w swojej kusej piżamie nocnej, którą dostała od Ginny na urodziny obok Draco Malfoya. Obejmował ją i jedną rękę trzymał na jej nagim udzie. Draco.. Oprócz tego, że był nieziemsko przystojny, mimo swojej szczupłej sylwetki był niesamowicie.. CIĘŻKI. Prawie na niej leżał, ale ona nie miała zupełnie nic przeciwko. Widziała, że poprzedniej nocy pił i nie trzyma się najlepiej. Sińce pod oczami mówiły same za siebie. Biedny Dracon.. Stop, stop. Hermiono! Opamiętaj się! Przecież to Ślizgon, wróg. Ale.. To nie był ten sam chłopak, którego znała przed wojną. Z "poprzedniego życia" zostało mu tylko to chwalenie się bogactwem. Nie dokuczał już młodszym dzieciakom, a i Harrego już po prostu omijał. Nadal panoszył się po szkole, ale to nie było to samo. Nim zorientowała się co robi poprawiała już jego zmierzwione platynowe włosy. W sumie.. nie były platynowe. Były prawie białe. Ten kolor był nieziemski, bardzo jej się podobał. Nie potrafiła powiedzieć ile czasu spędziła nad śpiącym chłopcem, ale słońce zdążyło już sporo podnieść się w chmury. Nagle chłopak delikatnie zaczął otwierać oczy. Poczuła ogromne skrępowanie i chciała przykryć się zieloną kołdrą, gdy Malfoy uśmiechnął się nonszalancko i powiedział:
- Hermiono, na prawdę widziałem już sporo dziewczyn nago. Nie musisz się zakrywać.
Dziewczyna momentalnie spąsowiała i chciała się jak najszybciej wydostać spod jego ciała. Chłopak niechętnie przesunął się na dalszą część łóżka i uniósł się na łokciach wpatrując się w Hermionę. Dziewczyna szybko poprawiła włosy i wygramoliła się z łóżka uciekając do łazienki. Gdy przekraczała próg usłyszała tylko:
- Tak poza tym, to nie masz się czego wstydzić dziewczyno! - i szybko zamknęła za sobą drzwi.

         Draco uśmiechnął się do siebie. Lubił  ją zawstydzać. Może nie potrafił sobie tego wszystkiego poukładać w głowie, ale ona uratowała go w nocy. Nie chciał znowu zrobić jakiejś głupoty. Takie noce w przeszłości kończyły się bardzo źle. Kolejną ognistą albo rozwaleniem czegoś na prawdę cennego. Postanowił odwdzięczyć się jakoś dziewczynie. Na razie tylko nie miał pomysłu jak. Postanowił umyć się szybko i przebrać. Oczywiście jak zwolni się łazienka.. Lubił wchodzić po Hermionie tam, ponieważ zawsze pachniało cytrynowym płynem do kąpieli. Tak właśnie według niego powinna pachnieć dziewczyna.. Delikatnie, ale wyraziście. Gdy usłyszał dźwięk otwieranych, a  później zamykanych drzwi szybko poszedł do łazienki przygotować się na śniadanie w Wielkiej Sali. Nie wiedzieć dlaczego właśnie dzisiaj postanowił szczególnie przyłożyć się do układania włosów i wybierania garnituru. Jakby nie robił tego codziennie.. Ale dzisiaj włosy były perfekcyjne. Marynarka idealnie czarna, śnieżno biała koszula. Srebrno-złoty krawat. Najlepszy. Postanowił wyjść przed dormitorium i poczekać tam na Hermionę. Gdy dziewczyna otworzyła drzwi wyglądała promieniście i na prawdę nieziemsko. Idealnie pasowały jej mocno opięte na perfekcyjnych nogach spodnie i ta delikatnie za duża bluzka. Proste, czarne trampki, torebka i śmieszne kolczyki z wąsami. (ubrania Hermiony) Nie wiedzieć czemu zauważył każdy szczegół. Uśmiechnął się zawadiacko i zagrodził jej drogę.

- Dzień dobry Pani Ładna - powiedział swoim idealnym głosem.
- Malfoy, a co Ty tu robisz? Panie Ładny - delikatnie się zaśmiała. Malfoy troszeczkę się zmieszał. Nie oczekiwał takiej reakcji. Bardziej myślał, że weźmie to za jakąś próbę obrazy i ucieknie. Nie przygotował się na to, że zostanie i na prawdę będzie musiał jej podziękować.
- Ja tylko chciałem.. - przerwał w pół zdania, bo zobaczył zrozumienie w jej oczach. Jakie to było bardzo nie w jego zimnym, Malfoyowskim stylu..
- Spokojnie, nie czuj się moim dłużnikiem. Tak wyszło, zapomnijmy - Hermiona zupełnie nie chciała o tym zapominać, ale zrozumiała, że tak będzie dla niego prościej.
- Okej Mała - opowiedział jej, nie widział sam czemu tak i czemu nie potrafił wymyślić czegoś chociaż troszeczkę inteligentniejszego. Gdy chciała go wyminąć delikatnie złapał ją za rękę, przyciągnął do siebie, lekko pocałował w usta i powiedział:
- Chciałem sobie tylko przypomnieć jak smakujesz. Jak już mówiłem. Znów wygrałem. To za dzisiejszą noc - dał jej lekkiego buziaka w policzek i szybkim krokiem ruszył na śniadanie. Hermiona stała oniemiała. Znowu to zrobił. To są jakieś żarty? Ja wiem, że ludzie się zmieniają - myślała. Ale kurcze, to przecież zminy, bezwzględny Draco. No i o co chodzi z tym jego wygrałem? Nic nie rozumiała.

          Na śniadaniu Ginny jak zawsze rozsiadła się koło Diabła i śmiała się z jego żartów. Hermiona usiadła koło Harrego jak najdalej od Rudego. Wybraniec ciągle chodził osowiały i bardzo się o niego martwiła. Postanowiła zabrać go kiedyś do Trzech Mioteł i poważnie z nim porozmawiać. Tak nie może być. Wiedziała, że po Wojnie bardzo mu ciężko, wielu ludzi zginęło tak naprawdę przez nienawiść jednego faceta właśnie do niego. Ludzie oddali za niego życie. Bardzo bliscy ludzie. Brakowało mu też Syriusza. Widziała to w jego oczach. No i Ginny jest teraz z Blaisem, a Harry nie potrafi znaleźć sobie jakiejś innej towarzyszki. To nie była kwestia urody, czy charakteru. On potrzebował kogoś spokojnego, kto go zrozumie. Gdy prześlizgiwała się wzrokiem po dziewczynach z Hogwartu w poszukiwaniu partnerki dla chłopaka poczuła na sobie czyjś wzrok. Odruchowo popatrzyła w stronę stołu ślizgonów. Nie myliła się. Draco całe śniadanie wciąż jej się przyglądał. Była ciekawa o czym myśli. Jak postrzega to co się między nimi działo. Po śniadaniu poszła na błonia. przez tą całą sprawę z Malfoyem zaniedbała naukę co mocno ją martwiło. Nie może stracić statusu prymuski. No i pozycji. Zatraciła się w nauce siedząc na ławce pod jej ulubionym drzewem.


          Ni z tego ni z owego coś rzuciło cień na jej książkę. Podniosła oczy i zobaczyła swój cień, który chyba ostatnio chodził za nią krok w krok. Dracon. Stał nad nią z jej ulubionym sernikiem na talerzu.

- Mało zjadłaś na śniadanie, pomyślałem, że przyda Ci się coś słodkiego na osłodzenie tych strasznych chwil, które musiałaś ze mną ostatnio spędzić - wcisnął jej talerz do rąk i usiadł na ziemi naprzeciwko niej. Hermiona zdziwiona wpatrywała się w chłopaka.
- To nie były aż tak straszne chwile, żebym musiała jeść słodycze Smoku. - nie wiedziała czemu go tak nazwała, zawsze mówiła do niego Malfoy. On uśmiechnął się delikatnie jakby czekał na to, żeby w końcu go tak nazwała.
- No dobrze - wstał z ziemi z wielką gracją i wyciągnął rękę - to oddaj, ja chętnie zjem.
- Nie ma mowy! -  zasłoniła talerz rękoma.
- No widzisz, to co marudzisz - znowu się uśmiechnął. Jezu, jaki miał perfekcyjny uśmiech - pomyślała Hermi. Tak jak się pojawił tak szybko zniknął zostawiając oniemiałą Hermionę na ławce.

          Do końca dnia widywała Malfoya tylko na szkolnych korytarzach. Wieczorem ulokowała się na oknie w swoim dormitorium i starała się odrobić pracę domową z obrony przed czarną magią. Trochę jej to nie szło, ciągle tylko myślała o zapachu i smaku chłopaka. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Nagle usłyszała huk dobiegający z pokoju Ślizgona. To nie pierwszy raz, gdy coś ciężkiego musiało mocno walnąć o ścianę i roztrzaskać się w drobny mak. Jednak tym razem postanowiła sprawdzić co to jest. W końcu to nie będzie pierwszy raz kiedy wtargnie ot tak sobie do pokoju blondyna. Nieśmiało otworzyła drzwi od łazienki i zobaczyła, że od strony Malfoya także są uchylone. Weszła do jego dormitorium, zobaczyła kawałki kryształu na ziemi i Malfoya z papierosem siedzącego w otwartym oknie.

- Czym ten biedy wazon zawinił? - zapytała. Chłopak podskoczył, bo trochę przestraszył go nagły głos dziewczyny w jego pokoju.
- Był pierwszy pod ręką. Z resztą, nie lubię kwiatków, stał pusty i zagracał moją szafkę. - powiedział zrezygnowany. Hermiona podeszła do niego i usiadła obok. Wyciągnęła rękę w geście prośby.
- Czego chcesz Mała?
- Ej, ej tylko nie mała. Blaise tak mówi do Rudej Ty odgapiaczu!
- Oj, wymyślę coś lepszego, zobaczysz.
- To mogę tego papierosa? - Draco zakrztusił się dymem.
- Słucham?
- Dobra, jeszcze raz. Czy mógłbyś poczęstować damę papierosem? - wyciągnęła rękę, a rękaw podsunął się trochę do góry odsłaniając bliznę. Draco przez dłuższy moment wpatrywał się w zasklepioną już ranę i podał jej paczkę papierosów nie pytając już o nic.
- Dziękuję - odpowiedziała dziewczyna wyciągając jednego i szukając wzrokiem zapalniczki. Nie wiedziała czy chłopak ją ma, w mugolskim świecie tak się odpalało papierosy, nie wiedziała czy w magicznym też. Draco sięgnął do kieszeni i wyciągnął na pewno bardzo drogą zapalniczkę z wizerunkiem Smoka. Podpalił jej papierosa, a ona głęboko zaciągnęła dym do płuc.
- Niewiedziałem, że palisz.
- Dużo jeszcze rzeczy o mnie nie wiesz - odpowiedziała mu i wbiła wzrok w ciemność z oknem. Draco przysunął się do niej nieznacznie tak, aby jego noga dotknęła jej perfekcyjnego uda. Spędzili tak całą noc paląc papierosy i milcząc. W końcu nad ranem Hermiona zasnęła na jego ramieniu, a on delikatnie zaniósł ją do swojego łóżka. Była niedziela. Mogli się wyspać.