wtorek, 19 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ XII Sowiarnia

Oto kolejny rozdział :3 Mam nadzieję, że się podoba no i wprowadzi troszeczkę zamieszania w jak narazie troszeczkę monotonnej fabule! Zapraszam serdecznie do czytania. Pamiętajcie, że czekam na Wasze opinie dotyczące mojego nowego pomysłu na opowiadanie ;) Miłej lektury Kochani ♥

***         

         Hermiona siedziała na oknie w swoim dormitorium jak co wieczór i myślała. Nie da się ukryć, że ostatnio za dużo razy nie spała w swoim łóżku. O te dwa razy za dużo. Miała bałagan w głowie. Siedziała oparta o framugę otwartego okna i paliła. Nigdy by nie pomyślała, że wpadnie w jakiś nałóg, ale jak to nastolatka kiedyś spróbowała i trzyma się to jej. Po prostu to lubi. Uspokaja ją to. Wpada w melancholijny nastrój. Wycisza się. Ciągle po jej głowie przeskakiwały myśli o Drakonie. Nie wiedziała co ma zrobić. Chłopak bardzo się zmienił, to jest nie do zaprzeczenia. Tak dobrze spało jej się w jego ramionach. Bez niego w jej łóżku było zimno i nieprzyjemnie. Tylko był jeden problem. On patrzył się, obserwował. Ale wciąż sama chodziła korytarzami od kiedy Gin była zajęta Blaisem. Nigdy nie podszedł gdy widzieli ludzie. Wyraźnie nie chciał tego pokazywać publicznie. Wciąż grał. Ta gra była męcząca. Chociaż troche podniecająca. Taka tylko ich tajemnica. Jednak co wieczór dziewczyna siedziała w tym oknie i troche było jej przykro. Skończyła palić papierosa, machnęła różczką i niedopałek zniknął. Szybko umyła zęby i poszła do łóżka. Starała się zasnąć, jednak długo sen nie przychodził. Nad ranem udało jej się chociaż na chwilę zdrzemnąć. 

          U Dracona sprawa wyglądała zupełnie inaczej. To nie było takie proste. Nie da się zmienić w pięć minut. Przyjaciele nagle nie zrozumieją, że zauroczyła go osoba o brudnej krwi. Tak się teraz wyrażał gdy myslał o Hermionie. Jakoś nie mogło mu przejść przez gardło słowo szlama. Pamiętał dokładnie momenty, w których coś zaczęło się w nim łamać. Przed oczami stawały mu obrazy z tamtej nocy w Malfoy Minor. Kiedy on nie wydał Harrego. Kiedy Bellatrix.. Kiedy jego szurnięta ciotka torturowała Hermionę. Ta noc była przerażająca. Ona tak bardzo się bała. On nie mógł jej pomóc, nie miał jak. Voldemort się panoszył, a on został zaciągnięty w jego szeregi przez tego tchórza, jego ojca, Lucjusza. Jedynie do Matki miał szacunek. Wciąż podziwiał ją za to, że potrafiła odmówić ojcu, nie zostać śmierciożercą. On nie potrafił. Myślał, że to przyniesie mu sławę, że Czarny Pan wygra. A teraz musiał nosić to potworne znamię na przedramieniu. Tak bardzo chciałby cofnąć czas. Nie dać się w to wciągnąć. Kiedy wszystko zaczęło się psuć był taki przerażony. Nie chciał umierać. Nie chciał dostać Avadą od ojca czy od Voldemorta. Nienawidził szlam dla zasady. Jego matka wierzyła w czystość krwi, więc on też. Podobał mu się respekt, który zyskał dzięki nazwisku. Ale teraz jest po wojnie. Teraz Voldemorta i jego wyznawców nie ma. Jego ojciec siedzi w Azkabanie. Jego matka cierpi u nich w domu, zmęczona już biegiem wydarzeń. On wrócił do Hogwartu, bo nie mógł już tam  wytrzymać. Ciągle widział na posadzce krople krwi Hermiony. Nad stołem wykręcone w agonii kolejne ciała, a na stole Nagini czekająca na kolację. Nie mógł tam wytrzymać. Wolał tu wrócić. I nie żałował, mimo że tej szkoły nie lubił. Pozwalała mu zatracać się w swoich myślach. Został mu tylko Zabini. Ale on teraz miał swoje sprawy. trochę czasu zajmowały mu też dyżury. Cieszył się z posady prefekta, na więcej było mu wolno. Szkoła miała wiele tajemnic, nieuczęszczanych korytarzy. Wiedział też, że nie wielu nauczycieli zwróci mu uwagę, jeśli nie przyjdzie na zajęcia. Nikt nie zaprzeczał, że Ślizgon jest bystry. Uczył się zaklęć sam dla siebie. Nie wiedział co chce robić po szkole. Już blisko koniec semestru. A za pół roku koniec szkoły. Definitywny. Trzeba by się zastanowić co dalej. Ale jeszcze nie teraz. teraz miał czas na wypicie kolejnej szklanki ognistej, wypalenie ostatniego papierosa z paczki i powolne zasypianie w łóżku, w którym dawno nie gościł żadnej kobiety. Oprócz Granger. Ale to się hmm.. nie liczyło? W końcu żadna nie spała tu, żeby przespać noc. Tylko jej się to udało. 

      Poranne zajęcia zaczynały się od zielarstwa. Już był czas żeby przesadzać młodziutkie Mandragory. Chyba wszyscy uczniowie pamiętali jak w drugiej klasie zostały użyte do ożywienia spetryfikowanych osób. W tym Hermiony. Druga klasa. Malfoy był małym gnojkiem. Widział wtedy w ojcu przykład. Jak bardzo się pomylił! Wtedy życzył Hermionie śmierci. Żałował tego teraz. Hmm a propos' Gryfonki.. Rzucił okiem na drugą część szklarni pod okna. Stała w tych zabawnych nausznikach pomiędzy Potterem a Rudą. Wyglądała zupełnie uroczo. Skupiona mina i te delikatne ruchy. Pamiętał ten delikatny dotyk. Głaskała go tak w nocy, gdy krzyczał przez sen. To nie był dotyk małej dziewczynki jak w pierwszej czy drugiej klasie. Teraz Hermiona miała prawie 19 lat. Wprowadzała zamęt w tej blond głowie i to nie mały.

           Hermiona znowu poczuła czyjś wzrok na sobie. Chyba powinna się już przyzwyczaić, że jak podniesie głowę to zobaczy stalowe tęczówki wpatrujące się w nią. Zrobiło jej się ciepło tam gdzieś w środku i uśmiechnęła się nieśmiało do chłopaka, jednak ten speszył się przyłapany i opuścił głowę. Ginny od jakiejś chwili przyglądała się tej wymianie spojrzeń. 
- Kogo tak wypatrujesz Hermi? - spytała złośliwie. 
- Ygh ja? Ja nikogo nie wypatruję, Gin, zajmij się sobą - fukneła zirytowana dziewczyna. Wiedziała dobrze, że młodsza Gryfonka widziała na kogo patrzy, jednak z czystej złośliwości chciała, żeby powiedziała to na głos. 
- Jasne - Ginny usmięchnęła się do siebie i zaczęła delikatnie przysypywać roślinę świerzą ziemią. 
- Grrrr - zawarczała Hermiona i delikatnie odsuneła się od przyjaciółki. To było nie fair. 

           Kolejne zajęcia były z obrony przed czarną magią i nikt ich nie lekceważył. Mimo, że wojna się skończyła wszyscy wiedzieli, że historia lubi się powtarzać. Dlatego nawet nie pisnęli słówkiem, gdy prof Klaithon zadała im na zadanie domowe dwie rolki pergaminu o zaklęciach obronnych. Profesorka była całkiem fajną kobietą. Nowa, przysłana z ministerstwa, ale bardzo inteligentna. Pewnie Hogwartowa klątwa też ją dopanie i zrezygnuje pod koniec roku. Żaden z nauczycieli nie wytrwał dłużej niż rok. Hermiona wciąż wspominała profesora Lupina. Był to najlepszy nauczyciel obrony jakiego dane jej było poznać. Strasznie jej go brakowało, polubiła go od tego momentu, gdy w trzeciej klasie odgonił dementora, który napadł Harrego w pociągu. Tyle wspomnień miała związanych z ta szkołą. Wciąż czasem nie potrafiła uwierzyć, że pochodząc z mugolskiej rodziny została obdażona wyjątkowym darem. Magią. Czasem siadała i długo o tym rozmyslała. Jaka jest szczęściarą. Ile jej się dobrego oraz oczywiście złego, ale najbardziej dobrego przytrawiło w ciągu tych siedmiu lat. Na takich rozmyślaniach minęły jej całe lekcje. Wyszła z klasy od Numerologii i powoli poszła zostawić książki u siebie w dormitorium i przy okazji przebrać się w coś wygodniejszego niż ubrania, które pospiesznie wrzuciła na siebie rano. Mimo wielu próśb Ginny ona mimo wszystko wybierała wygodne, delikatnie przydługie swetry, rurki i trampki. Nie czuła się dobrze na obcasach, czy w spódnicach. Wolała się nie wyróżniać. Tak jej było bardzo, ale to bardzo dobrze. Weszła do sypialni, ułożyła książki na miejscu i położyła się na łóżko. W mgnieniu oka zasnęła. Obudziła się dwie godziny później i była już bardzo, bardzo spóźniona na kolację. NIe mogła już wytrzymac w uwierającej ją marynarce i wleciała do szafy, żeby po chwili wylecieć z niej w skromnym beżowym sweterku, prostych niebieskich jeansach i najzwyczajniejszych brązowych adidasach (komplet Hermi). To, że miała na sobie zwykłe, sieciowe ubrania to nie znaczy, że wyglądała zwyczajnie. Dodawały jej one uroku, czego dziewczyna oczywiście nie widziała. Zbiegła szybko po krętych schodach i jak najciszej umiała przekradła się na swoje miejsce przy stole Gryfonów. Oczywiście jedna osoba i tak ją zauważyła. Draco wpatrywał się w nią od samych drzwi. Ale to teraz nie ważne, była bardzo głodna. Gdzieś pomiędzy pomidorową, a pierogami usłyszała przedziwne ogłoszenie z mównicy dyrektora. 
- Posłuchajcie wszyscy - rozpoczął Dumbledore - jestem ogromnie rad, że udało się ostatniemu rocznikowi wrócić do szkoły po wojnie. Ze niektórzy zeszli ze ścieżki zła. Wiemy dobrze, że Voldemortowi oprócz Harrego zależało na usunięciu mugolaków ze szkoły. Walczyliśmy o coś wiekszego. O zrównoważenie świata mugoli z naszym światem. Magicznym. Dlatego wraz z ministerstwem Magii i Świata Mugoli postanowilismy dokonać jak na razie jednostronnej wymiany. My o nich wiemy, oni o nas nie. Dlatego postanowilismy wysłać dziesięcioro ucznów z ostatniego rocznika do pięciu angielskich liceów. Proszę o zrozumienie, ci uczniowie już tak na prawde nie wiele więcej się nauczą. Jednak to kto pojedzie jest zatajone do ostatniego dnia wyjazdu. Proszę również o dyskrecję, to bardzo ważne. Dziękuję za uwagę. Smacznej kolacji. 
Hermiona niespokojnie wierciła się na swoim miejscu. Wiedziała, że jest bardzo prawdopodobna kandydatką do wymiany. Chociaż ona dobrze znała świat mugoli, w końcu w nim mieszkała tyle lat. starała się dopatrzeć sensu w tych działaniach, jednak do głowy przyszło jej tylko wysłanie tam uczniów, którzy jeszcze nie do końca zaakceptowali czarodziejów z mugolskich i półmugolskich rodzin. 
- O kurde! - wymskneło jej się.
- Co tam Hermiona? - zapytał cicho Harry - myślisz, że to my? 
- Nie ma co się zastanawiać, niedługo się dowiemy - odpowiedziała mu i poszła zamyślona w stronę swojego dormitorium. Sama właśnie odpowiedziała sobie kto taki zostanie wysłany na wymianę. Draco. Przeszła przez pokój wspólny, ale nigdzie nie było śladu chłopaka. Weszła do swojej sypialni i rzuciła okiem na łóżko. Na kapie leżała maleńka różyczka, a obok niej kartka zaadresowana do niej. 

O 22:30 w sowiarni, proszę?         
              D.

D... Jak Draco? Po co ciągnął by mnie w zimną noc do sowiarni? I po co to proszę? Miała jeszcze trochę czasu więc postanowiła pójść znaleźć Ginny. Sama nie wiedziała w jaki sposób znalazła się pod portretem Grubej Damy. Wyszeptała dobrze znane jej hasło i weszła do środka. Salon był prawie pusty, zauważyła tylko rudą czuprynę na przeciwko kominka. Podeszła do przyjaciółki i usiadła koło niej. Gin podskoczyła wystraszona, później szybko przytuliła się do Hermiony chowając łzy. 
- Ginny co jest, Rudzielcu mój? - wyszeptała zaskoczona Hermiona.
- Ehh pokłóciłam się z Blaisem - odpowiedziała smutna Gryfonka - proszę, nie proś mnie, żebym Ci teraz opowiadziała, nie mam siły, dobrze? 
- Dobrze Gin, jasne - Hermiona postanowiła zająć się przyjaciółką, bo była w totalnej rozsypce. Zaprowadziła ją do jej pokoju i wpakowała do łóżka. Położyła się koło niej i pilnowała aż dziewczyna zaśnie. Później leżała i patrzyła się w sufit  aż do godziny 22 z minutami. Później cicho wyszła z pokoju i podażyła w stronę sowiarni. Wiedziała, że jak jakiś nauczyciel ją złapie to nic się nie stanie, bo powie, że ma dyżur i tyle. Szybko poszła jeszcze do siebie, żeły założyć kurtkę z futerkiem przy kapturze i poszła na wyznaczone spotkanie. 

Gdy wchodziła po krętych schodach myślała wciąż o tym, kto stoi za tym liścikiem i czy to nie jest Draco. Chciała, żeby to był on. Potkneła się na ostatnim schodku i już była gotowa na upadek, gdy przytrzymału ją czyjeś silne ręce. Podniosła wzrok i spotkała tak dobrze znane jej stalowe tęczówki.
-Draco.. - wyszeptała.

sobota, 9 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ XI Silny jak Smok, delikatny jak.. motyl.

          Hermiona obudziła się w momencie gdy słońce wznosiło się nad horyzont. Rozejrzała się po pokoju i zauważyła, że ściany są dziwnie srebrno-zielone.. Hm... SREBRNO-ZIELONE? Obejrzała się i.. O MÓJ BOŻE. Leżała w swojej kusej piżamie nocnej, którą dostała od Ginny na urodziny obok Draco Malfoya. Obejmował ją i jedną rękę trzymał na jej nagim udzie. Draco.. Oprócz tego, że był nieziemsko przystojny, mimo swojej szczupłej sylwetki był niesamowicie.. CIĘŻKI. Prawie na niej leżał, ale ona nie miała zupełnie nic przeciwko. Widziała, że poprzedniej nocy pił i nie trzyma się najlepiej. Sińce pod oczami mówiły same za siebie. Biedny Dracon.. Stop, stop. Hermiono! Opamiętaj się! Przecież to Ślizgon, wróg. Ale.. To nie był ten sam chłopak, którego znała przed wojną. Z "poprzedniego życia" zostało mu tylko to chwalenie się bogactwem. Nie dokuczał już młodszym dzieciakom, a i Harrego już po prostu omijał. Nadal panoszył się po szkole, ale to nie było to samo. Nim zorientowała się co robi poprawiała już jego zmierzwione platynowe włosy. W sumie.. nie były platynowe. Były prawie białe. Ten kolor był nieziemski, bardzo jej się podobał. Nie potrafiła powiedzieć ile czasu spędziła nad śpiącym chłopcem, ale słońce zdążyło już sporo podnieść się w chmury. Nagle chłopak delikatnie zaczął otwierać oczy. Poczuła ogromne skrępowanie i chciała przykryć się zieloną kołdrą, gdy Malfoy uśmiechnął się nonszalancko i powiedział:
- Hermiono, na prawdę widziałem już sporo dziewczyn nago. Nie musisz się zakrywać.
Dziewczyna momentalnie spąsowiała i chciała się jak najszybciej wydostać spod jego ciała. Chłopak niechętnie przesunął się na dalszą część łóżka i uniósł się na łokciach wpatrując się w Hermionę. Dziewczyna szybko poprawiła włosy i wygramoliła się z łóżka uciekając do łazienki. Gdy przekraczała próg usłyszała tylko:
- Tak poza tym, to nie masz się czego wstydzić dziewczyno! - i szybko zamknęła za sobą drzwi.

         Draco uśmiechnął się do siebie. Lubił  ją zawstydzać. Może nie potrafił sobie tego wszystkiego poukładać w głowie, ale ona uratowała go w nocy. Nie chciał znowu zrobić jakiejś głupoty. Takie noce w przeszłości kończyły się bardzo źle. Kolejną ognistą albo rozwaleniem czegoś na prawdę cennego. Postanowił odwdzięczyć się jakoś dziewczynie. Na razie tylko nie miał pomysłu jak. Postanowił umyć się szybko i przebrać. Oczywiście jak zwolni się łazienka.. Lubił wchodzić po Hermionie tam, ponieważ zawsze pachniało cytrynowym płynem do kąpieli. Tak właśnie według niego powinna pachnieć dziewczyna.. Delikatnie, ale wyraziście. Gdy usłyszał dźwięk otwieranych, a  później zamykanych drzwi szybko poszedł do łazienki przygotować się na śniadanie w Wielkiej Sali. Nie wiedzieć dlaczego właśnie dzisiaj postanowił szczególnie przyłożyć się do układania włosów i wybierania garnituru. Jakby nie robił tego codziennie.. Ale dzisiaj włosy były perfekcyjne. Marynarka idealnie czarna, śnieżno biała koszula. Srebrno-złoty krawat. Najlepszy. Postanowił wyjść przed dormitorium i poczekać tam na Hermionę. Gdy dziewczyna otworzyła drzwi wyglądała promieniście i na prawdę nieziemsko. Idealnie pasowały jej mocno opięte na perfekcyjnych nogach spodnie i ta delikatnie za duża bluzka. Proste, czarne trampki, torebka i śmieszne kolczyki z wąsami. (ubrania Hermiony) Nie wiedzieć czemu zauważył każdy szczegół. Uśmiechnął się zawadiacko i zagrodził jej drogę.

- Dzień dobry Pani Ładna - powiedział swoim idealnym głosem.
- Malfoy, a co Ty tu robisz? Panie Ładny - delikatnie się zaśmiała. Malfoy troszeczkę się zmieszał. Nie oczekiwał takiej reakcji. Bardziej myślał, że weźmie to za jakąś próbę obrazy i ucieknie. Nie przygotował się na to, że zostanie i na prawdę będzie musiał jej podziękować.
- Ja tylko chciałem.. - przerwał w pół zdania, bo zobaczył zrozumienie w jej oczach. Jakie to było bardzo nie w jego zimnym, Malfoyowskim stylu..
- Spokojnie, nie czuj się moim dłużnikiem. Tak wyszło, zapomnijmy - Hermiona zupełnie nie chciała o tym zapominać, ale zrozumiała, że tak będzie dla niego prościej.
- Okej Mała - opowiedział jej, nie widział sam czemu tak i czemu nie potrafił wymyślić czegoś chociaż troszeczkę inteligentniejszego. Gdy chciała go wyminąć delikatnie złapał ją za rękę, przyciągnął do siebie, lekko pocałował w usta i powiedział:
- Chciałem sobie tylko przypomnieć jak smakujesz. Jak już mówiłem. Znów wygrałem. To za dzisiejszą noc - dał jej lekkiego buziaka w policzek i szybkim krokiem ruszył na śniadanie. Hermiona stała oniemiała. Znowu to zrobił. To są jakieś żarty? Ja wiem, że ludzie się zmieniają - myślała. Ale kurcze, to przecież zminy, bezwzględny Draco. No i o co chodzi z tym jego wygrałem? Nic nie rozumiała.

          Na śniadaniu Ginny jak zawsze rozsiadła się koło Diabła i śmiała się z jego żartów. Hermiona usiadła koło Harrego jak najdalej od Rudego. Wybraniec ciągle chodził osowiały i bardzo się o niego martwiła. Postanowiła zabrać go kiedyś do Trzech Mioteł i poważnie z nim porozmawiać. Tak nie może być. Wiedziała, że po Wojnie bardzo mu ciężko, wielu ludzi zginęło tak naprawdę przez nienawiść jednego faceta właśnie do niego. Ludzie oddali za niego życie. Bardzo bliscy ludzie. Brakowało mu też Syriusza. Widziała to w jego oczach. No i Ginny jest teraz z Blaisem, a Harry nie potrafi znaleźć sobie jakiejś innej towarzyszki. To nie była kwestia urody, czy charakteru. On potrzebował kogoś spokojnego, kto go zrozumie. Gdy prześlizgiwała się wzrokiem po dziewczynach z Hogwartu w poszukiwaniu partnerki dla chłopaka poczuła na sobie czyjś wzrok. Odruchowo popatrzyła w stronę stołu ślizgonów. Nie myliła się. Draco całe śniadanie wciąż jej się przyglądał. Była ciekawa o czym myśli. Jak postrzega to co się między nimi działo. Po śniadaniu poszła na błonia. przez tą całą sprawę z Malfoyem zaniedbała naukę co mocno ją martwiło. Nie może stracić statusu prymuski. No i pozycji. Zatraciła się w nauce siedząc na ławce pod jej ulubionym drzewem.


          Ni z tego ni z owego coś rzuciło cień na jej książkę. Podniosła oczy i zobaczyła swój cień, który chyba ostatnio chodził za nią krok w krok. Dracon. Stał nad nią z jej ulubionym sernikiem na talerzu.

- Mało zjadłaś na śniadanie, pomyślałem, że przyda Ci się coś słodkiego na osłodzenie tych strasznych chwil, które musiałaś ze mną ostatnio spędzić - wcisnął jej talerz do rąk i usiadł na ziemi naprzeciwko niej. Hermiona zdziwiona wpatrywała się w chłopaka.
- To nie były aż tak straszne chwile, żebym musiała jeść słodycze Smoku. - nie wiedziała czemu go tak nazwała, zawsze mówiła do niego Malfoy. On uśmiechnął się delikatnie jakby czekał na to, żeby w końcu go tak nazwała.
- No dobrze - wstał z ziemi z wielką gracją i wyciągnął rękę - to oddaj, ja chętnie zjem.
- Nie ma mowy! -  zasłoniła talerz rękoma.
- No widzisz, to co marudzisz - znowu się uśmiechnął. Jezu, jaki miał perfekcyjny uśmiech - pomyślała Hermi. Tak jak się pojawił tak szybko zniknął zostawiając oniemiałą Hermionę na ławce.

          Do końca dnia widywała Malfoya tylko na szkolnych korytarzach. Wieczorem ulokowała się na oknie w swoim dormitorium i starała się odrobić pracę domową z obrony przed czarną magią. Trochę jej to nie szło, ciągle tylko myślała o zapachu i smaku chłopaka. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Nagle usłyszała huk dobiegający z pokoju Ślizgona. To nie pierwszy raz, gdy coś ciężkiego musiało mocno walnąć o ścianę i roztrzaskać się w drobny mak. Jednak tym razem postanowiła sprawdzić co to jest. W końcu to nie będzie pierwszy raz kiedy wtargnie ot tak sobie do pokoju blondyna. Nieśmiało otworzyła drzwi od łazienki i zobaczyła, że od strony Malfoya także są uchylone. Weszła do jego dormitorium, zobaczyła kawałki kryształu na ziemi i Malfoya z papierosem siedzącego w otwartym oknie.

- Czym ten biedy wazon zawinił? - zapytała. Chłopak podskoczył, bo trochę przestraszył go nagły głos dziewczyny w jego pokoju.
- Był pierwszy pod ręką. Z resztą, nie lubię kwiatków, stał pusty i zagracał moją szafkę. - powiedział zrezygnowany. Hermiona podeszła do niego i usiadła obok. Wyciągnęła rękę w geście prośby.
- Czego chcesz Mała?
- Ej, ej tylko nie mała. Blaise tak mówi do Rudej Ty odgapiaczu!
- Oj, wymyślę coś lepszego, zobaczysz.
- To mogę tego papierosa? - Draco zakrztusił się dymem.
- Słucham?
- Dobra, jeszcze raz. Czy mógłbyś poczęstować damę papierosem? - wyciągnęła rękę, a rękaw podsunął się trochę do góry odsłaniając bliznę. Draco przez dłuższy moment wpatrywał się w zasklepioną już ranę i podał jej paczkę papierosów nie pytając już o nic.
- Dziękuję - odpowiedziała dziewczyna wyciągając jednego i szukając wzrokiem zapalniczki. Nie wiedziała czy chłopak ją ma, w mugolskim świecie tak się odpalało papierosy, nie wiedziała czy w magicznym też. Draco sięgnął do kieszeni i wyciągnął na pewno bardzo drogą zapalniczkę z wizerunkiem Smoka. Podpalił jej papierosa, a ona głęboko zaciągnęła dym do płuc.
- Niewiedziałem, że palisz.
- Dużo jeszcze rzeczy o mnie nie wiesz - odpowiedziała mu i wbiła wzrok w ciemność z oknem. Draco przysunął się do niej nieznacznie tak, aby jego noga dotknęła jej perfekcyjnego uda. Spędzili tak całą noc paląc papierosy i milcząc. W końcu nad ranem Hermiona zasnęła na jego ramieniu, a on delikatnie zaniósł ją do swojego łóżka. Była niedziela. Mogli się wyspać. 

środa, 12 lutego 2014

ROZDZIAŁ X Pewna noc



Nie będę się rozpisywać długo na temat tego czemu mnie nie było. Dużo się zmieniło, ale dzięki Wam postanowiłam dokończyć to co zaczęłam. Dziękuję za każde słowo, popchnęliście mnie do napisania tego rozdziału. Nie sprawdzałam dokładnie literówek, ponieważ rozdział był pisany całkowicie szybko, bo wiedziałam, że czekacie i poczułam, że mogę i potrafię. Proszę o szczere opinie co o tym sądzicie, ponieważ nadal nie jestem pewna tego rozdziału i pomysłu kończenia opowiadania. Pozdrawiam cieplusio i ponownie, Akness. 

***


Hermiona wróciła z Błoni do swojego dormitorium niesamowicie roztrzęsiona. Nie potrafiła dokładnie zrozumieć do się własnie stało i dlaczego Dracon ją pocałował i co miało oznaczać "wygrałem"? Dracon.. Delektowała się tym imieniem. Było perfekcyjne, idealne jak sam chłopak. Dokładnie wiedziała, że zaszalała na balu, dawno nie wypiła takiej ilości alkoholu. Była pewna, że Gin jej przypilnuje, przecież były przyjaciółkami! No ale nie mogła obwiniać dziewczyny za to, że skończyła najprawdopodobniej w dormitorium swojego chłopaka. Przecież Hermiona jest już dorosła i powinna być odpowiedzialna. Wybił ją trochę z rytmu ten bal i Malfoy, teraz będzie musiała wpaść znów w trans nauki i zdawania na Wybitny. Nie ma dla kogo się uczyć, nie ma domu tam w mugolskim świecie. Uczy się tylko dla siebie i dla swojej przyszłości. Wiedziała, że sama musi sobie radzić w tym świecie. Harry snuł się ciągle, prawie nie wychodził  ze swojej sypialni. Ruda szalała z Zabinim. Ron... nie chce go pamiętać. Chce zapomnieć. Zachował się potwornie. Zranił ją, zranił jej kruche serce. 

Usiadła delikatnie na swoim łóżku i podciągnęła kolana do brody. Zaczęła znowu rozmyślać o tym co się działo w przeszłości i znów zapiekła ją blizna. Jezu jak ona bolała. Hermiona miała przypuszczenia, że jest to to samo zaklęcie jakim zostały wytatuowanie Mroczne Znaki śmierciożerców. Musi nosić to brzemię na swoim przedramieniu. Często budziła się w nocy i płakała z tego powodu. Może dlatego nie potrafi dogadać się z chłopakami i jest całkowicie samotna. Wojna ich zmieniła. Nic nie jest takie samo. Ona jest sama...
Ale czy właściwie JEST sama? Teraz dzieje się coś całkowicie dziwnego. Ktoś ciągle przy niej jest i obserwuje są. Zmieniła się. Wiedziała to. Ale czy tylko przez jej fizyczność ślizgon nie spuszcza jej z oczu? Na każdym posiłku stalowy wzrok przeszywa ją i jej otoczenie. Na każdych eliksirach czuje dreszcze. Tak jak na ostatnich zajęciach... Ona jak zawsze chodziła i przynosiła mu składniki. On siedział, odgarniał swoje idealne włosy i liczył wagi, obroty mieszającej miksturę łyżki. Nie za dużo, nie za mało. Idealnie. Już był moment w którym koniecznie trzeba było w ciągu minuty wrzucić składnik, a ona nie mogła go dosięgnąć.. Jezu... Jakie to upokarzające. Odwróciła się bezradnie w stronę ich ławki i zobaczyła, że on się patrzy. Zrozumiał co się stało. Nie potrafiła powiedzieć jakim cudem. Zrozumiał. Nonszalancko wstał, poprawił idealna marynarkę, majestatycznym krokiem do niej podszedł. Nie stanął obok, o nie. staną bardzo blisko tak, że plecami opierała się o jego tors. Dosięgnął bez problemu idealnie bladymi rękoma składnik i wrócił do ławki, a jej zakręciło się  w głowie. Dlaczego? On tak zniewalająco pachniał... Hermiono! Opamiętaj się! Karciła siebie w duchu. To Draco. Draco Malfoy. Twój wróg. Dlaczego? Znów to samo pytanie. dlaczego i dlaczego. Dracon. Jedna, arystokratyczna, nieziemska zagadka. 

Kolejne podanie, rzut kaflem przez obręcze i znowu wygrał z Zabinim pojedynek jeden na jeden. Ruda dzielnie im kibicowała, a oni świetnie się bawili. Przewrót w powietrzu, tricki, szybkość i wysokość. Obydwoje to uwielbiali. Diabeł jak zawsze rzucił okiem w stronę swojej dziewczyny, a ona uśmiechnęła się szeroko. Draco też kogoś szukał.
- Co Smoku? Nie ma jej tutaj przecież. Draco! Skup się! - krzyknął Zabini. 
- Ale kogo nie ma? Nie bądź idiotą, błagam. Lepiej podlizuj się temu swojemu Rudzielcowi, bo jeszcze gotowa Cię rzucić hahahaha jak nadal będę z Tobą wygrywał. Hmmm może zainteresuje się mną, kto wie kto wie.. - nagle Draco zerwał się i popędził a tuż za nim diabeł wściekły na swojego przyjaciela. Ginny nigdy go nie zostawi. On na to nie pozwoli. 
- ONA-JEST-MOJA! - przekrzykiwał wiatr Diabeł - I-NIGDY-MNIE-NIE-ZOSTAWI - już udało mu się przejąc kafel od świetnie bawiącego się Smoka - JA-JĄ-KOCHAM! -krzyknął i rzucił Draconowi ostatniego gola, co przesądziło o wygranej Zabiniego.
- Ohohoho widzę, że Ci zależy - przyjacielsko szturchnął kumpla Blondyn, ale w taki sposób, że ten o mało nie spadł z miotły.
- Zawsze Twoje musi być na wierzchu, co? - roześmiał się Zabini, gdy już udało mu się opanować miotłę - nawet gdybyś mnie zrzucił. Ona i tak mnie nie zostawi. PRAWDA MAŁA? - krzyknął do Gin.
- PRAWDA! ALE NIE MÓW DO MNIE MAŁA BO POPAMIĘTASZ! -  od groziła się Ruda, jednak po chwili wybuchła perlistym śmiechem. Jejku. Oni byli rewelacyjni. żałuje, że poznała ich tak blisko dopiero teraz. Tak bardzo żałuje, że uważała ich za wrogów. Tak naprawdę to było dwóch rewelacyjnych i bardzo przystojnych chłopców, a na dodatek jeden był jej. Uśmiechnęła się szeroko. Kochała tego szaleńca. Jaki nikogo innego na świecie. 
- Draco! - krzyknęła, gdy chłopcy już zeskoczyli z mioteł i udali się w stronę szatni - nie wiesz gdzie jest Hermiona?
- Nie - krótko odpowiedział i zniknął w drzwiach.
Boże co za uparty człowiek! Pomyślała Ruda. Już od dawna przypatrywała się tej dwójce. I zostawiła ich na balu samych. Dlaczego oni nie potrafili się dogadać? Niby byli tak blisko a tak na prawdę tak daleko. Dzieliła ich łazienka. A łączył pokój wspólny. I to wszystko co potrafiła o tym powiedzieć. Mogli by się pozbierać do kupy po tej wojnie. Hermiona bardzo cierpiała. Dracon także był jeszcze bardziej zamknięty w sobie. Wiedziała. Blaise się wypaplał. Była ciekawa czy nie potrafiliby na siebie wpłynąć. Może? Kto to wie. Ona ich popychać do siebie nie będzie. Znajdą wspólny język. Kiedyś.

Dochodziła 22 gdy Draco powoli i niezbyt pewnym krokiem wracał do swojego dormitorium po imprezie w pokoju wspólnym ślizgonów. Mimo, że już tam nie mieszkał nadal był tam panem. Wypił parę butelek ognistych z chłopakami i wypalił spokojnie paczkę szlugów, jak nie dwie. Alkohol nadal na niego tak działał. Wiedział co robi, pamiętał wszystko ale tego nie kontrolował. Jednak nadal szedł arystokratycznie i tylko uważny zauważyłby, że delikatnie się chwieje. Trafił do sypialni. Wszedł do łazienki i poczuł cytrynowy zapach. No tak. Harmiona już dawno tu była. Teraz siedzi i się uczy. Na Merlina! Co za dziewczyna. On nie miał totalnie odrobionych żadnych lekcji, jego pregaminy walały się po biurku. No i co. Kto bogatemu zabroni? Nikt. Póki Hogwart dostaje dotacje on jest bezpieczny. I tak to wszystko potrafi. Ale po co ma się starać? Jest najlepszy i tyle. Alkohol trochę przyćmił jego zmysły więc  wykąpał się w troszkę za gorącej wodzie. Jego ciało zrobiło się rumiane. Fuj. Nie lubił takiego siebie. Blady był idealny. Przebrał się szybko w czarne spodnie od piżamy i runął do łóżka. Zasnął.

Koło drugiej w nocy Hermiona usłyszała niesamowite krzyki. Dracon znów zapomniał rzucić zaklęcia wyciszającego na pokój. Znów wrócił pijany. Znała już to. Nie raz tak było. Zalany zapominał rzucać zaklęcia, zarówno te wyciszające jak zamykające drzwi on sypialni. Czekała. Zazwyczaj krzyki ucichały po 30 min. Tym razem tak nie było. Minęła godzina, Hermiona nie spała a on nadal krzyczał przez sen. Do oczu napłynęły jej łzy. Jak on się męczy... Nagle poczuła w sobie taką niesamowitą siłę. Wstała i weszła do łazienki. Wstrzymała oddech i pchnęła drzwi do jego pokoju. Zobaczyła delikatną świeczkę paląca się jasnym płomieniem tuż koło łózka na stoliku i Dracona... Na Merlina... Takiego go jeszcze nie widziała. Wił się w agonii po pościeli co chwilę wykrzykując przeraźliwie brzmiące, aczkolwiek niezrozumiałe słowa. Grymas na jego twarzy przypominał mu ten, który widziała na twarzy Harrego gdy Voldemort wkradał się do jego umysłu. Podbiegła do chłopaka i usiadła na brzegu łóżka.
- Już ciii ciii Draco, już dobrze, obudź się - delikatnie dotykała go po rozpalonym policzku - Draco - szepnęła mu do ucha. ślizgon na początku nie reagował i nadal krzyczał, ale później uspokoił się i delikatnie otworzył oczy. Zobaczył ją. Uświadomił sobie, ze przerażenie w jej oczach musiało oznaczać, że krzyczał. Głośno. Nie rzucił zaklęcia. Znowu wrócił pijany.
- Prze.... przepraszam...- wyszeptał zmęczonym głosem - nie chciałem Cię budzić.. - nie miał sił udawać. Nie miał sił zbagatelizować sprawy. Te sny dzisiaj go przerosły. Dracon się bał.
- Ciii nic nie szkodzi. Już sobie idę - Hermiona powoli zaczęła wstawać z łózka. 
- Nie, proszę.. - znów wyszeptał z zamkniętymi oczami - czy... czy mogłabyś dzisiaj zostać ze mną? - skulił się mocniej wystraszony - jak zostanę sam znów tak będzie...
Hermionę sparaliżowało. Wiedziała, że chłopak jest fizycznie wykończony. Nie dziwiła mu się. Harry też budził się zlany potem. Ale prosił ją żeby została. Dlaczego? Zagadka. Ten Blondyn nie przestanie jej zadziwiać już nigdy. Położyła się na brzegu łóżka, a on natychmiast wtulił się w jej brzuch i uspokajał oddech. Ona delikatnie głaskała go po włosach.
- Dobrze, zostanę - nie odpowiedział nic na jej słowa. Zasnął. Pilnowała go przez chwilę, lecz po godzinie sen przyszedł także do niej.  

poniedziałek, 10 lutego 2014

POWRÓT?

Zupełnie byłam przekonana, że po takim czasie już nikt nie wróci do czytania mojego bloga. Czy myślicie, że mogłabym wrócić? Ktoś tu jeszcze zagląda?

poniedziałek, 29 lipca 2013

NIE CHCĘ ZAWIESZAĆ BLOGA

Nie chcę niczego zawieszać, ale moja wena umarła. Napisze coś, ale to nie będzie wybitnie długie, bo nie mam żadnego pomysłu. To absurdalne mówić, że piszę żeby wchodzić, żeby było więcej wyświetleń. Zawiodłam Was, wiem, ale postaram się to naprawić. Wybaczycie? 

sobota, 8 czerwca 2013

ROZDZIAŁ

O matko, przepraszam Was! Zapomniałam wkalkulować w dodawanie rozdziałów fakt, że jechałam na tygodniową wycieczkę do Lwowa! Na dodatek dostałam szlaban na internety, ale postaram się dodać w ciągu kilku dni, może nawet jutro. Więc sprawdzajcie czy coś przypadkiem się nie pojawiło, niestety dokładnej daty nie podam. I przykro mi, że pod ostatnim postem jest tak mało komentarzy biorąc pod uwagę, że jest 200 wyświetleń. Dla Was jeden komentarz to nic takiego, a mnie bardzo motywuje do pisania, bo biorąc pod uwagę ilość ostatnią po prostu bałam się, że Wam się nie spodobało to co napisałam.

środa, 22 maja 2013

ROZDZIAŁ IX To, czego nie pamiętam.



Uczciwie uprzedzam, że jest rozdział ze sceną +18 :) Dziękuję za to, że jesteście i za komentarze. Licznik wariuje i chociaż nie jest tego wszystkiego tak dużo jak bym chciała to i tak się cieszę z tego wielkiego sukcesu! Komentujcie :) Kto chce się dowiedzieć czegoś więcej o opowiadaniu czy o mnie to link do aska jest po lewej stronie opowiadania ! 
***

      Hermiona obudziła się z potężnym bólem głowy zwinięta w kulkę na łóżku w swoim dormitorium. Przez chwilę starała się zorientować w sytuacji, gdzie jest, co robi. Po czym spostrzegła, że ma na sobie zarówno sukienkę jak i buty z wczorajszego balu. Usilnie starała sobie przypomnieć jak tu trafiła i co się działo, ale w głowie miała pustkę. Nie wierzę, że tyle wypiłam! Nigdy więcej Hermiono! Skarciła siebie w duchu. Tak naprawdę trochę bała się tego, co mogło się wczoraj stać. Postanowiła o tym nie myśleć. Dzisiaj była sobota, dlatego miała dużo czasu dla siebie. Lekcje oczywiście odrobiła przed balem, żeby nie zaprzątać sobie nimi głowy w wolne dni. Poszła do szafy i wyciągnęła parę znośnych ubrań, bez szaleństw. Dzisiaj miała ochotę odpocząć, wygrzać się w ostatnim jesiennym słońcu uciekającym przez nadchodzącą zimą. Czuła się po prostu brudna, dlatego szybko zebrała się i poszła do łazienki. Unosił się tam bardzo intensywny zapach, który zbyt wyraźnie pamiętała z wczorajszego wieczoru. Męskie perfumy. Dlaczego akurat zapach Malfoy’a zapadł jej w pamięć? Wzięła szybki prysznic, ubrała się i wyszła na błonia. Miała się tam spotkać z Ginny, chciały spędzić dzisiejszy dzień razem. Tradycyjnie ruszyła w stronę ich ukochanej ławeczki. Usiadła i wyciągnęła z torebki jakąś interesującą książkę. Wpatrywała się w litery, ale nie potrafiła rozróżnić pojedynczych słów, ani sklecić całego zdania. Przywoływała obrazy z wczorajszej imprezy, ale nie potrafiła przebić bariery ciemności w okolicach północy. Jak bardzo by się nie starała, nie mogła sobie nic przypomnieć. Źle, bardzo źle! Po pewnym czasie zaczęła się już bardzo irytować i gdyby nie to, że grupa trzech osób właśnie szła w jej stronę zaczęłaby wariować i krzyczeć sama na siebie. Zaraz, zaraz – trzech? Przecież miała spędzić ten czas z Gin więc o co chodzi? Akurat słońce świeciło jej w oczy, a ona zapomniała okularów przeciwsłonecznych i nie potrafiła rozróżnić pozostałych dwóch osób oprócz swojej przyjaciółki. Po chwili trzy postacie stanęły przed nią.
- Hej Hermiona! – krzyknęła uradowana Ruda. Jak widać była w bardzo dobrym humorze. I wyglądała też bosko. Ona to miała klasę. Wiedziała jak się ubrać, żeby idealnie podkreślić swoje wszystkie walory.
- Cześć szalona! – Hermiona dopiero teraz zauważyła, że z Ginny przyszedł Zabini i nie kto inny, tylko Malfoy! – Czy mi się tylko wydaje, czy to popołudnie miało być nasze? – zapytała sceptycznie.
- Niestety – zanegował wesoło Blaise – z Ginny dobrowolnie się nie dzielę! Będziesz miała jakoś wytrzymać moje towarzystwo Piękna.
- Ej, ej! – pacnęła go w ramie Ruda- bo mi się tu jeszcze zakochasz głupolu!
- Już jestem zakochany – wymruczał jej prosto w usta i zaczęli się namiętnie całować. Po chwili dziewczyna oplotła go nogami w biodrach i przewrócili się na ziemię nie przestając zawiłej walki o dominację w pocałunku.
- Fuuuu – Hermi i Draco w tym samym czasie się wzdrygnęli, ale następnie uśmiechnęli się szeroko. Zarówno jedno jak i drugie było bardzo szczęśliwe z powodu udanego związku swojego przyjaciela.
Malfoy chwilę patrzył się na parę, potem jednak przerzucił swój szklanoniebieski wzrok na Hermionę. Patrzyła się uparcie w książkę i nie ponosiła wzroku ani na niego, ani na Ginny. Wydawało mu się, że chyba traktuje całowanie jak coś intymnego, nie na pokaz. Wyjątkowa była, nie da się zaprzeczyć, że nie. Szybka decyzja i już siedział koło niej. Blisko, może nawet trochę za blisko. Była taka drobna. Widział, że nie czyta, bo od dawna nie przerzuciła kartki. Co on ma teraz zrobić? Następnym razem pomyśl najpierw za nim coś zrobisz kretynie! Mógłby być teraz na siebie zły, ale to i tak by nie przyniosło żadnego skutku, dlatego po prostu siedział i milczał.
Zabini z Ginny przyglądali im się z niewielkiej odległości leżąc na miękkiej trawie. Ona położyła mu głowę na torsie i po prosu wchłaniali ostatnie słońce, kontemplowali swoją obecność. Cieszyli się życiem jak nigdy wcześniej. Wiedzieli, że to cud, że siebie mają i mimo, że potrafią się kłócić to jednak nie potrafią się na siebie złościć. Wspominali wczorajszą noc…
Było już po pierwszej rano. Hermiona znowu szalała na parkiecie z Draco, obydwoje byli mocno wstawieni. Ginny przyglądała im się ze stołka barowego. Chciałaby bardzo, żeby tych dwóch przestało patrzyć na siebie wilkiem. Tera, kiedy ona jest z Blaisem często spotykała Dracona i nie uważała, żeby chłopak był zły. Nie był idealny, nikt nie był. Nawet Zabini, może TYM BARDZIEJ Zabini. Malfoy był sobą, może trochę zagubiony. Nie potrafił się do tego przyznać, ale ona widział czasem smutek w jego oczach. Był twardy, ale potrzebował kogoś przy kim mógłby być szczęśliwy… Poczuła, że ktoś ją gwałtownie bierze na ręce i aż pisnęła.
-  Kociaku, już późno. Może przespałabyś się dzisiaj u mnie?
- Blaise… - Ruda mimo, że była pijana wiedziała co się dzieje… Lubiła go bardzo, może nawet kochała, ale…
- Spokojnie, będę grzeczny! – obiecał.
- Dobrze, zgadzam się – pocałowała go w idealnie wykrojone usta. Był taki czuły. Potrzebowała go właśnie takiego. Ona sama była narwana, w jego ramionach odnajdywała to, czego nie potrafiła sama sobie zapewnić. Bezpieczeństwo.
- Czekaj – zatrzymała go – nie mogę zostawić Hermiony samej tutaj.
- Da sobie radę, to duża dziewczynka.
- Może i duża, ale kompletnie pijana.
- Do dormitorium trafi!
- Jesteś tego pewien?
- Nie – wyszeptał jej do ucha – ale zawsze jest tu jeszcze Draco…
- Sprytne, nie powiem! – ucieszyła się dziewczyna – tylko, że jeśli coś się stanie, to ona mnie potem zabije.
- Chyba warto zaryzykować, co? – Blaise już ruszał w stronę lochów niosąc dziewczynę na rękach.
- Masz rację, warto. – Ginny już nie miała wątpliwości, że Hermiona będzie miała bardzo dobrą opiekę. Nie lubiła ingerować w czyjeś sprawy, ale Ci dwoje potrzebowali jakiegoś katalizatora, żeby przyspieszyć ich spotkanie w połowie. Objęła rękami szyję swojego chłopaka i wtuliła się w niego. On tylko pocałował ją w głowę i podążał w stronę swojego dormitorium. Kiedy doszedł do swojej sypialni Flint już siedział na swoim łóżku i szykował się do spania.
- Spadaj Marcus, dzisiaj się prześpisz gdzie indziej.
- Zab chyba jesteś nienormalny, nigdzie się nie ruszam – spojrzał w oczy swojego kolegi i zobaczył znaczący wzrok spoczywający na dziewczynie wtuloną w jego ramiona.
- No dobra, ale wisisz mi butelkę ognistej.
- Dorzucę jeszcze dobre, mugolski szlugi tylko spierdalaj już stąd.
- Już się wynoszę, może jest tam jeszcze jakaś pijana dziewczyna – uśmiechnął się do siebie i wyszedł z pokoju.
- Nie łudź się, żadna nie będzie NA TYLE pijana, żeby się z Tobą przespać! – krzyknął za nim czarnoskóry i zatrzasnął drzwi.
- Jesteśmy sami- wymruczał do ucha Rudej.
- Mhmmm- cichutko potaknęła. On postawił ją na ziemi i w sumie nie wiedział co robić. Z każdą dziewczyną, z którą lądował sam w dormitorium łączył go TYLKO seks. Tym razem było inaczej, chciał żeby było inaczej. Cokolwiek zrobi, chciałby zrobić za jej przyzwoleniem. Popatrzył się na nią bezradnie. Ona, jakby rozumiejąc jego wątpliwości podeszła do niego i delikatnie go przytuliła. Tak po prostu.
- Blaise, rozepniesz mi sukienkę? – odwróciła się do niego plecami i zgarnęła włosy do przodu. Czekała. Wcale nie myślała o tym, czy go pragnie. Chciała się rozebrać i położyć spać. Była wykończona. Poczuła jak powoli szuka zapięcia i rozpina zamek. Kiedy dotknął dłońmi jej pleców przeszedł przez nie niesamowity dreszcz. I ona już wiedziała, że nie oprze mu się tego wieczora. Sukienka zsunęła się na ziemię, a Gin odwróciła się twarzą do Blaisa i wpiła w jego usta. Pchnęła Zabiniego delikatnie na łóżko.
- Na pewno tego chcesz? – zapytał chłopak po między jednym a drugim oddechem.
- Jak niczego innego na świecie – odpowiedziała jednocześnie zgarniając z niego koszulkę. Teraz on przejął inicjatywę. Pocałował ją w kark i przygryzł płatek ucha. Poczuł jak zadrżała z podniecenia. Wodził rękami po jej ciele w górę i w dół. Zatrzymywał się na pośladkach przyciskając je lekko po czym ruszył w górę i położył dłonie na zapięciu jej stanika. Ona tylko przytaknęła, nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego artykułowanego słowa. Widziała w jego oczach pożądanie i wiedziała, że w jej oczach on widzi to samo. Po chwili siedziała na nim okrakiem w samych majtkach i powoli rozpinała jego spodnie od garnituru. Podniósł ją z siebie i położył obok. Nachylił się i zaczął pieścić jej piersi. Dokładnie zajmował się jednym i drugim sutkiem, zataczał koła językiem, a ona ciężko wzdychała z rozkoszy. Starał się ją maksymalnie pobudzić. Sam miał już tak wypełnione bokserki, że nie wiedział jak długo jeszcze wytrzyma. Ginny wzięła w dłonie jego twarz i przyciągnęła jego usta do swoich. Wyszeptała:
- Jestem już gotowa Blaise, proszę…- on jednym ruchem ściągnął z niej ostatnią część ubrania wierzchniego i delikatnie polizał jej wargi sromowe równocześnie wchodząc w nią jednym palcem. Jęknęła.
- Blaise błagam…- uśmiechnął się do siebie, uwielbiał się z nią droczyć! Pocałował ostatni raz jej skarb i podsunął się na górę. Teraz drażnił ją czubkiem swojego członka, nie dając jej pełnej satysfakcji. Wbiła paznokcie w jego plecy i jęczała, nie mogła już wydusić z siebie ani słowa. W końcu sama sięgnęła po jego męskość i wprowadziła go do środka. To było nieziemskie, niespotykane. Straciła dziewictwo z Harrym jakiś czas temu, ale to co się teraz działo… Nie potrafiła tego opisać słowami. Tej nocy osiągnęła jeszcze kilka potężnych orgazmów i zasnęła zmęczona w ramionach najpiękniejszego chłopaka na świecie.
            Ginny otrząsnęła się ze wspomnień. Zobaczyła, że Blaise się jej przygląda i puścił do niej porozumiewawcze perskie oczko na znak, że wie o czym myślała. Dla niego to też był najlepszy seks jaki dotąd mu się przydarzył. Nie był jednorazowy i bardzo chciał to jeszcze powtórzyć. Patrzył się na nią i wiedział, że jest miłością jego życia.
- Draco! – zawołał.
- Czego Diable? – Ślizgon leniwie podniósł oczy i łaskawie popatrzył się na przyjaciela.
- Chyba nie spędzimy tu całego dnia, co?
- Ale mi się tu bardzo podoba – wtrąciła się Hermiona. Taki właśnie miała zamiar, spędzić tutaj cały dzień. Wygrzać się na słońcu. I nikt jej w tym nie przeszkodzi.
- Dajesz Hermi, ruszmy się stąd. Zaraz wymyślę coś ciekawego.. – Blaise nie ustępował.
- W to nie wątpię..- mruknęła Brunetka i czekała na  tę super-propozycję.
- Idziemy na boisko! – krzyknął czarnoskóry po czym załapał Ginny za rękę i ruszył w stronę wyznaczonego celu.
- Zwariowałeś?! Nie ruszam się, idźcie sami! – krzyknęła Hermiona, ale on już jej nie słyszał. Stanęła bezradnie rozerwana pomiędzy ławką, a najlepszą przyjaciółką.
- Granger, chodź – Malfoy patrzył na nią z wyczekiwaniem – nie zostaniesz tu sama.
- Dlaczego nie?
- Po co, skoro możesz iść z nami?
- Nienawidzę latania, nie widzę powodu dla którego miałabym tam iść.
- Ugh przestań marudzić! Zachowujesz się jak małe, rozkapryszone dziecko!
- Tak? Ja się tak zachowuję? Nie chcę przypominać kto zachowuje się jak napuszony kretyn od siedmiu lat! Nigdy Ci nic nie pasuje!
- Nie będę się kłócił co mi pasuje, a co nie z taką osoba jak TY.
- Jak ja? Sugerujesz, że jestem gorsza?
- Nie muszę tego sugerować, po prostu jesteś!
- Nienawidzę Cię Malfoy! Jesteś niemożliwy! Rusz swoje arystokratyczne dupsko i przepuść mnie. Wracam do Zamku. - Przeszła obok niego szturchając go ramieniem. Poczuła, że złapał ją mocno za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Blisko. Bardzo blisko. Wystarczyła kilka sekund i już domyśliła się, dlaczego tak dobrze rozpoznaje perfumy Malfoy'a.
- Nie pamiętasz co się działo wczoraj, prawda? –zakpił.
- Nie, nie pamiętam. Puść mnie! -  trzymał ją bardzo mocno. Jedną ręką, którą miała wolną starała się odepchnąć blondyna od siebie. Nadgarstek zaczął ją boleć, ale nie wiadomo czemu poczuła ekscytację.
- Przypomnieć Ci? – popatrzył się na nią z wyższością.
- Nie dzięki, zapytam się Ginny – odpyskowała.
- Niestety muszę Cię zmartwić, ale Twoja przyjaciółka zmyła się z Diabłem przed dwunastą i zostawiła Cię samą na pastwę losu.
- Dlaczego miałabym Ci wierzyć Malfoy?
- Zapytaj się jej po prostu. Ja nigdy nie kłamię.
- Hahahahah nie rozśmieszaj mnie! W co jak w co, ale w to nigdy nie uwierzę. Z resztą. Musiała przy mnie być, bo ktoś mnie odprowadził do dormitorium. Nie użyłam wczoraj swojej różdżki do otworzenia drzwi, sprawdziłam!
- Może to nie ona Cię odprowadziła? – Draco był już tak blisko niej, że bliżej się nie dało. Po prostu przylegali do siebie cali. Czuli każdy milimetr swojego ciała. Oprócz ust.
- A kto inny? – Hermiona niepewnie obniżyła głos i zastanawiała się co tak właściwie robi. Od kilkunastu dobrych minut kłótnia z Malfoyem przerodziła się w coś na podobieństwo niezbyt delikatnego flirtu. Czuła, że chłopak strasznie ją pociąga. To uczucie było nie do zniesienia.
- Ja – powiedział, a ona otworzyła szeroko usta ze zdziwienia. Chłopak nie czekał ani sekundy dłużej. Wpił się mocno w jej usta i przeciągnął językiem po podniebieniu. Cała aż zadrżała, a on się tylko w myślach uśmiechnął. Wygrał. Pokazał jej, że ona też go pragnie. Dziewczyna zamarła, nie wiedziała co się dzieje. Po czym zmysły odmówiły jej posłuszeństwa i po chwili całowała Dracona z taką żarliwością jak nigdy przedtem nikogo innego. Puścił jej nadgarstek i pozwolił zanurzyć się jej dłoniom w jego platynowych włosach. Nagle oderwał się od niej i odwrócił się.
- Wygrałem –powiedział i pobiegł w stronę boiska tak szybko, że nawet nie próbowała go dogonić.
Co się właśnie stało? Co się właśnie stało? Co się właśnie stało? Co się właśnie stało? Co się właśnie stało? Co się właśnie stało? Co się właśnie stało? Powtarzała sobie w głowie w drodze do Zamku. Co się KURWA właśnie stało?