piątek, 29 marca 2013

ROZDZIAŁ II Na tę jedną noc


Obudził się zlany potem gdzieś koło 3 w nocy. Odkąd pamięta męczyły go koszmary o tym jak ojciec na środku wielkiego, wystawnego salonu rzuca w jego matkę Cruciatusem. On chował się wtedy gdzieś pod krzesła i czekał czy także jego spotka taka kara. Ile może zrobić pięcioletnie dziecko? Jak może pomóc? Nienawidził uczucia bezsilności, nienawidził siebie za to, że nie mógł powstrzymać tego tyrana. Odpalił papierosa i w myślach dziękował Zabiniemu, że pokazał mu ten wyjątkowo przydatny mugolski wynalazek. Zaciągnął dym do płuc i poczuł jak się rozluźnia i zaczyna myśleć trzeźwiej. To było to, czego potrzebował. Usiadł w swoim fotelu i zapatrzył się w kominek, w którym dopalały się węgielki. Jedno machnięcie różdżką i na stoliku koło jego ręki ukazała się pięknie wygrawerowana szklanka wypełniona po brzegi ognistą. Tak, wiedział że jeśli się napije, dopiero wtedy zaśnie, innej opcji nie było. Chwila nieuwagi i przed jego oczami w zadymionym pokoju stanęła Hermiona, wpatrywała się w niego tymi swoimi wielkimi, czekoladowymi oczami. NIE! Będzie musiał dzisiaj odreagować. Pouśmiecha się trochę na lekcjach do Greengrass i zaliczy ją jeszcze tego samego wieczora. Uśmiechnął się do siebie w myślach. Wszystkie Ślizgonki były już jego. Podobał się dziewczynom, z resztą uwielbiał to. Patrzyły się na niego i były gotowe po 5 minutach rozmowy wskoczyć mu do łóżka. Denerwowała go jednak ta namolna Parkinson. Cały czas za nim łaziła i szczerze miał już jej serdecznie dosyć. Szybko wypił ostatni łyk cudownego płynu i ponownie rzucił się na łóżko zapadając w tym razem niespokojny sen.
-Draco! Smoku, wstawaj!
- Ugh kim jesteś i dlaczego tak po prostu wpadasz do mojego dormitorium?! Spadaj, albo dostaniesz crucio!- warknął blondyn i przykrył głowę aksamitną poduszką.
- HA HA HA TAK SIĘ CIEBIE BOJĘ, NO BEZ JAJ! Wstawaj stary, bo za chwilę dosyć wkurzający profesor przyjdzie tu osobiście, żeby ściągnąć Cię z wyrka, a to może być nieprzyjemne.
Draco podniósł się na rekach i odwrócił w stronę drzwi, w których stał jego dręczyciel. W świetle dnia można było zobaczyć sińce pod oczami i zmęczone oczy.
- Znowu piłeś w nocy! Smoku, ile razy Ci mówiłem, że … - nie dane mu było dokończyć.
- Nie twoja sprawa Zabini, a teraz wynocha z mojego pokoju, bo chciałbym się przebrać – blondyn wstał i z impetem zamknął upierdliwemu przyjacielowi drzwi przed nosem, po czym wszedł do łazienki i poczuł zapach cytrynowego płynu do mycia. Ehh Granger już była dawno na nogach, co w sumie go nie zdziwiło. Pewnie siedzi z nosem w książkach i kuje, żeby przymilić się Nietoperzowi już na pierwszej lekcji. Z resztą, co go to obchodzi? Wziął szybki prysznic i wysuszył sobie włosy. Nie przykładał nigdy szczególnej uwagi do układania ich, jak się mogło wydawać KAZDEMU w tej szkole. Podszedł do pięknej, rzeźbionej szafy i założył czarne rurki i piękną, lśniąco białą koszulę. Do tego krawat Slytherinu, bo mu pasował do czarnej marynarki przetykanej srebrnymi nićmi. Po 15 minutach wyszedł z dormitorium i ruszył w stronę lochów na pierwszą lekcję, którą z resztą bardzo lubił. Tak, eliksiry to była jego działka. Pod salą spotkał się z Blaisem i Parkinson. Chwilę później przyszedł Snape, jak zawsze w ‘szampańskim humorze’. Wpuścił wszystkich do klasy i wysyczał:
- Proszę, proszę. Prefekci naczelni w tym roku mają obowiązek siadać razem w środkowej ławce w pierwszym rzędzie. Widzę Malfoy i Granger, że jesteście z tego powodu równie zachwyceni jak ja. Lecz od razu mówię, że to nie mój pomysł, a teraz natychmiast siadać i nie chcę Was słyszeć! ANI SŁOWA BEZ PYTANIA, ZROZUMIANO? – po tym jakże ciekawym przemówieniu udał się do szafy po jakieś składniki, a uczniowie w tym czasie mieli czas, żeby zająć miejsca. Dracon posłusznie, lecz z najwyższym stopniem pogardy udał się do pierwszej ławki, w sumie ta lokalizacja nie przeszkadzałaby mu, gdyby nie to, że musi siedzieć z tą Gryfonką! Usiadł z arystokratyczną gracją i otworzył swój nowiutki podręcznik, aby po chwili zatopić się w lekturze. W końcu przyszła Hermiona i niepewnie usiadła koło Ślizgona, nawet nie powiedzieli sobie cześć. W tym momencie wparował Snape i kazał wszystkim otworzyć podręczniki i wziąć przepis na eliksir, po jeden na ławce i dokładnie go przeanalizować. Zamyślony Draco sięgnął po pergamin nie patrząc gdzie wyciąga rękę i momentalnie poczuł prąd przeszywający jego przedramię. Odwrócił wzrok i zobaczył, że dotknął ręki Hermiony, którą chciała zapoznać się z kartką równie szybko jak on. Popatrzył na jej zaskoczoną twarz oblaną rumieńcem, którą po chwili schowała we włosach.
- Ty pierwszy – usłyszał.
Więc bez skrupułów wziął do ręki przepis, nie zastanawiając się czy wypadałoby, gdyby pozwolił jej pierwszej przeczytać, albo chociaż położyć na środku, aby obydwoje mogli się zapoznać w tym samym czasie. Dopiero po chwili ukuła go podświadomość, że gentelmanem powinno się być w każdym calu dla każdej kobiety, ale nie przejął się zbytnio i szybko skończył czytać. Odłożył pergamin na miejsce i zaczekał, aż Gryfonka przeanalizuje tekst. Teraz nastał ten moment, w którym musieli zacząć współpracować. Nie uśmiechało mu się to, ale z eliksirów miał zamiar zdać na Wybitny wiec nie mógł pozwolić sobie tego zawalić.
- To jak? – zapytał wysoce ironicznym głosem – zaczynamy? Mamy tylko dwie godziny, a ten eliksir jest dosyć trudny do przygotowania, więc musimy już się za to zabrać.
- yyyyy – niezbyt inteligentnie odpowiedziała Hermiona – szczerze to niezbyt zrozumiałam ten przepis, te lekcje to nie jest moja dobra strona…
- Merlinie, Hermiona-Wiem-Wszystko-Granger nie zna się na eliksirach? Hahahahah.
- Nie muszę wiedzieć wszystkiego, więc zamknij tę swoją jadaczkę fretko.
- Bez agresji, dobrze że ja się na tym znam. Przynieś tylko składniki i resztę zostaw mnie, masz u mnie dług wdzięczności szla… Granger.
Do końca lekcji Hermiona przynosiła Malfoy’owi składniki, a on perfekcyjnie wszystko rozdrabniał, odmierzał i mieszał. Widać było, że jest w swoim żywiole. Na zakończenie Snape z niechęcią przyznał, że ich eliksir był najlepszy i musiał postawić dwójce Wybitny. Malfoy uśmiechnął się pod nosem i wyszedł z Sali nie pozwalając Hermione sobie podziękować.  Na korytarzu czekał już na niego Diabeł z wielkim uśmiechem na twarzy.
- I jak lekcja z Granger? Widziałem, że dobrze Wam idzie, hahahaha. Od kiedy zaprzyjaźniasz się z mugolakami i jeszcze na dodatek pomagasz?
- oh zamknij się już, ta kretynka nawet nie zna definicji słowa eliksir ( chociaż może zna, ale kogo to obchodzi? ), a na dodatek totalnie nie łapie przepisów. Musiałem WSZYSTKO za nią zrobić! Założę się, że zdała poprzednie lata tylko z pomocą tego idioty wybranego Chłopczyka, bo nie widzę żadnego innego rozwiązania – krzyknął zdegustowany Smok.
- tak, to musiało być bardzo przykre, biorąc pod uwagę, że nasza Gryfonka zmieniła się przez te wakacje, co stary? – powiedział Blaise, mrugnął do kumpla i odszedł w stronę Sali do transmutacji.
Draco nie mógł zrozumieć, dlaczego Blaise mimo tego, że jest z arystokratycznej rodziny totalnie nie przejmuje się czystością krwi. Nie ma skrupułów, żeby rozmawiać z Gryfonami, a najgorsze jest to, że coś się w nim zmieniło. Zaczął wymykać się w nocy i często chodzi gdzieś, nikomu nic nie mówi. Draco jest w stanie się założyć, że jego przyjaciel urządza wielki podryw, tylko kim może być jego wybranka? To na pewno nikt z domu Smoka, bo przecież by o tym wiedział.  W sumie to niech robi co chce, jest już dużym chłopcem. Po tych przemyśleniach postanowił wprowadzić swój plan w życie i znaleźć Astorię, która przyda mu się dzisiejszej nocy.

Hermiona nadal nie mogła wyjść z szoku, dlaczego  Malfoy pomógł jej na eliksirach, a nie zostawił samą sobie, a najlepiej powiedział Snape’owi, że jest do niczego. Przecież tak traktuje się swoich wrogów, nie? Dziwne. Reszta dnia minęła jej szybko, ale była zawalona zadaniami domowymi. Wydawać się może, że Profesorów nie obchodzi to, że minął dopiero pierwszy dzień szkoły i ruszyli z kopyta, żeby wyrobić się z całym materiałem. Dlatego zaraz po zakończeniu lekcji poszła szybko na obiad do Wielkiej Sali układając w głowie plan na resztę dnia. Weszła przez drzwi i od razu skierowała się do stołu Gryffindoru. Przez cały dzień nie zamieniła nawet słowa z Ginny, bo była taka zabiegana.  
- Cześć Wam! – rzuciła do swoich przyjaciół i zaczęła nakładać sobie zupę krem do wypolerowanej miseczki – jak Wam miną dzień? Mi strasznie szybko, ale też ciężko, jak zawsze dużo zadań! – podniosła głowę i popatrzyła na zdziwione twarze Ginny, Rona i Harrego – ej co jest? – zapytała.
- No właśnie! – szepnął Harry – Dlaczego jesteś taka w skowronkach? Przecież cały dzień spędziłaś w towarzystwie MALFOYA! Powinnaś siedzieć na szpilkach i opowiadać jak to byś mu chętnie przyłożyła.
- O matko, ale się czepiacie. Nie było tak źle! Musicie zrozumieć, że razem z Draco musimy znaleźć wspólny język,  bo przecież inaczej byśmy się pozabijali na patrolowaniu korytarzy! Z resztą pomógł mi dzisiaj na eliksirach, więc.. – nie dokończyła, bo przerwał jej wzburzony Ron.
- POMÓGŁ? TOBIE? SZLAMIE? Hermiona nie bądź głupia!
 - Ronaldzie! Jak śmiesz tak w ogóle do mnie mówić! – powiedziała zraniona Gryfonka – ja rozumiem, że możesz nienawidzić Malfoy’a, ale mnie się dostaje rykoszetem! Wiesz co? Straciłam apetyt, idę do siebie! – wstała, zabrała ze sobą książki i ruszyła w stronę swojego dormitorium. Jeszcze tylko rzuciła okiem w stronę stołu Ślizgonów i ze zdumieniem zauważyła, że Dracon jej się przygląda, więc odwróciła głowę i popędziła do wyjścia.  Ona doskonale rozumie, ze Ron może nie lubić tego wrednego blondyna, ale przesadza już. Hermiona ma swoje obowiązki, dzieli z Malfoy’em dormitorium, ławkę i na dodatek dyżury Prefektów.  I nie ma co ukrywać, Draco jest cholernie przystojny i sexowny. Nie wie dlaczego tak o nim myśli, ale dzisiaj na eliksirach udało im się znaleźć wspólny język. Oczywiście ona jest dla niego nadal brudną szlamą. Pogrążona w tych nieprzyjemnych myślach udała się w stronę biblioteki, aby tam dokończyć w ciszy i spokoju lekcje. Weszła do pomieszczenia przesiąkniętego zapachem pergaminu, rzuciła krótkie ’Dzień dobry’ bibliotekarce i ruszyła do swojego ulubionego stolika po drodze zgarniając potrzebne książki. Odrabiała lekcje i wyrzuciła z głowy wszystkie smutki dzisiejszego dnia. Nie wie ile czasu upłynęło, ale zorientowała się że jest już ciemno za oknami, gdy przed jej oczami stanął blondyn, o którym rozmyślała podczas pracy.
-Ponoć masz książkę, której potrzebuje do zadania z zielarstwa – powiedział ciepłym głosem.
- Tak, tak, mam. Proszę – przesunęła książkę w jego stronę.
Draco wziął tom do ręki i usiadł naprzeciwko brunetki spokojnie wyszukując informacji na temat zadanego wypracowana. Zdumiona dziewczyna siedziała chwilę z otwartą buzią, po czym szybko ją zamknęła, bo musiała wyglądać komicznie i potem wróciła do pisania. Co jakiś czas spoglądała na bladą twarz Ślizgona, skupioną i idealną. Właściwie co ja robię? Pomyślała. Szybko opamiętała się i wstała od stołu. Odeszła bez słowa po drodze odkładając na półki książki i pergaminy, które wcześniej wypożyczyła. Oprócz jednej. Tej, którą wziął od niej Draco.
Zrezygnowała z kolacji i poszła do swojego dormitorium. Nie układało jej się ostatnio ani z Harrym, ani z Ronem.  Nie wiedziała co się stało, ale byli inni niż wcześniej, obcy dla niej. Nie potrafiła znaleźć w nich swoich dawnych przyjaciół. Harry nadal nie mógł się pozbierać po bitwie, po tym jak stracił Syriusza, czy Remusa i Tonks. Ron myślała ciągle o Fredzie i o tym, jaki George jest teraz samotny na świecie.  Hermiona nie mogła pozwolić sobie na życie bolesną przeszłością. Musiała się pozbierać, a jej przyjaciele nie mogli jej pomóc. Została jej Ginny, która ostatnio znikała w dziwnych okolicznościach. W prawdzie to dopiero pierwsze kilka dni szkoły, może jej się zdaje, ale ona wie swoje. Ruda się zakochała i teraz będzie się kryła przed wszystkimi. Gryfonka ma tylko nadzieję, że jej szalona przyjaciółka przyjdzie jej się kiedyś pochwalić nową zdobyczą, bo tak dawno nie rozmawiały.
W końcu dotarła do swojego dormitorium i usiadła na kanapie w salonie. Patrzyła się w kominek i nie wiadomo kiedy usnęła.  Obudził ją dźwięk otwieranych drzwi. To Draco majestatycznie wszedł do salonu, przelotnie popatrzył się na Hermionę i udał w stronę swojej sypialni zostawiając za sobą smugę pięknych męskich perfum, od których Hermiona dostała motyli. Musi nauczyć się ignorować to uczucie! Jak najszybciej! Po kilkunastu minutach ku zdumieniu dziewczyny do dormitorium weszła Astoria Greengrass i udała się z wielkim uśmiechem na twarzy i głębokim dekoltem w stronę sypialni Ślizgona. Hermiona westchnęła i poszła do siebie. Położyła się do łóżka i starała zasnąć. Tej nocy Draco po raz pierwszy zaprosił do swojego dormitorium ‘dziewczynę na jedną noc’, a Hermiona nie wiedziała dlaczego jest jej z tego powodu smutno. 

czwartek, 28 marca 2013

ROZDZIAŁ I Prefekt Naczelny

Siedziała na oknie w swoim Dormitorium. Ginny poszła gdzieś, chyba przywitać się ze wszystkimi. Nie ważne. Wróciła do szkoły po Wielkiej Bitwie o Hogwart.  Wszyscy wrócili. Dokończyć naukę, zdać egzaminy i zacząć żyć. Tylko jak? Dużo się zmieniło. Dzisiaj odbędzie się uroczysta kolacja na Wielkiej Sali, Dumbledore powita pierwszaków, a ona zacznie znowu roczną harówkę, żeby zdać wszystko na Wybitny. Nie miała dzisiaj humoru na rozmowy. Patrzyła przez okno i myślała. Kochała tę szkołę. Te mury, błonia, jezioro. To było jej życie i jej wymarzone miejsce na ziemi. Nadal, po tylu latach nie może uwierzyć, ze jest czarownicą, a do tego cholernie zdolną. Dorasta. Przez te ‘wakacje’ zmieniła się bardzo. Trudno się nie przyznać, wyładniała. Ale jak to ona, nie potrafiła się do tego przyznać, może się wydawać, że nie była tego świadoma. Dziwiła się, kiedy wdziała chłopców obracających się za nią, mimo że nie ubierała się wyzywająco. Tutaj w Hogwarcie jako uczennica ostatniej klasy nie musi nosić mundurka, ale w sumie nie interesowało jej to jak np. Ginny. Kiedy dowiedziała się, że przy pomocy Hermiony dyrektor pozwolił jej przeskoczyć jeden rok darła się w niebogłosy, od razu wyciągnęła przyjaciółkę na zakupy i wymieniła wszystkie ciuchy w swojej szafie. Jak to teraz będzie? Jak zawsze? Dom Lwa i Węża nadal się będą nienawidziły, Snape będzie latał po korytarzach i wlepiał wszystkim szlabany, a McGonagall będzie ratowała niewinnych Gryfonów od niepotrzebnych kar.
- Oh wstań już wreszcie z tego okna! Trzeba iść na kolację!
Ginny wpadła do pokoju i rzuciła się ze śmiechem na swoje łóżko i nawijała jak najęta.
-Tyle sie dowiedziałam! Wystarczyło tylko zejść na dół! Wszystkie ploteczki już znam!
-Matko Gin nie możesz się powstrzymać przed plotkowaniem? – wykrzyknęła Hermiona ze śmiechem i pozwoliła zaciągnąć się Rudej na Wielką Uroczystą Wystawną Kolację.
                Tradycyjnie Sala była perfekcyjnie udekorowana, z zaczarowanego nieba świeciły gwiazdy i płynęły po nim obłoczki białych chmur. Podeszły do stołu Gryffindoru i rzuciły przelotne ‘cześć’ każdemu, kto był godny uwagi. Szybko znalazły swoje miejsca obok Harrego i Rona, w ciszy wyczekując na przemówienie sędziwego dyrektora szkoły.
-Ciszaaaa! –zagrzmiał Dumbledore i rozpoczął mowę rozpoczynającą nowy rok szkolny w Szkole Magii. –Chciałbym serdecznie powitać wszystkich w tym dniu, a w szczególności pierwsze klasy. Tradycyjnie za chwilę tiara przydzieli Was do domów lecz najpierw parę ogłoszeń. Kochani, jak wiecie Czarny Pan nie żyje, a razem z nim chcielibyśmy pogrzebać wszystkie konflikty. Dlatego wraz z Gronem Nauczycielskim zadecydowaliśmy, że w tym roku Krukoni i Puchoni będą uczęszczali razem na zajęcia, a Gryfoni i Ślizgoni razem! Nie chcę słyszeć ŻADNEGO sprzeciwu, zrozumiano? Na tablicach w Waszych pokojach wiszą już plany lekcji i życzę Wam wszystkim owocnego roku i samych Wybitnych!
                Po przemowie dyrektora i Ceremonii Przydziału uczniowie rzucili się do pałaszowania pyszności ze stołów i zatracili się w donośnych rozmowach.
- Słyszeliście to?! – oburzył się Ron – MAM SIEDZIEĆ W JEDNEJ KLASIE Z MALFOYEM! Już wystarczy, że muszę go znosić w jednym zamku! Co to za poroniony pomysł!
- Hej, spokojnie – westchnął Harry – nie dramatyzuj tak, będziemy go omijać szerokim łukiem. Szczerze, to mam serdecznie dosyć tych wszystkich kłótni, chcę żeby ten rok był spokojny. Jestem padnięty idę do Dormitorium, do zobaczenia dziewczyny!
- Cześć Harry! – krzyknęły Hermi i Ruda – Ron! Mógłbyś przestać na chwilę jeść i nas posłuchać?
- No co? Jestem głodny! – powiedział chłopak z pretensją w głosie.
 - Idziemy już do siebie, musimy się przygotować psychicznie na spotkanie z pewną Tlenioną Fretką i jego bandą jutro z samego rana.
- Narka – powiedział Ron z kawałkiem kurczaka w ustach.
                Przyjaciółki wstały od stołu i powoli zaczęły iść w stronę drzwi, marząc o cudownie uspakajającej kąpieli i przytuleniu się do poduszki. Kątem oka Gin zauważyła, że od strony stołu Ślizgonów nadchodzą trzy postaci – niezwykle rozpoznawalne. Jakby to określić najlepiej? Fretka, jego przydupas i mops. Tak, przy drzwiach dojdzie do bliskiego spotkania trzeciego stopnia największych wrogów na tym Merlińskim świecie.
-Hermiona, Malfoy na trzeciej! – szepnęła Ruda.
- O nie! A zapowiadał się taaaki cudowny wieczór. – westchnęła brunetka.
Z pogardą, ale jednak też i niepokojem patrzył się na majestatyczne kroki arystokraty i jego świty. Niestety po szybkich obliczeniach zgodnie stwierdziły, że mimo wszystko będą się musieli spotkać w drzwiach, CO ZA PECH!
- Patrzcie kto idzie! – krzyknął Malfoy – Czarny Pan upadł i w tej szkole zaczyna się pałętać coraz więcej szlam! Ha-ha i jeszcze zdrajczyni krwi, no ładnie! W sumie kobiety wychodzą pierwsze, ale Wam szkoda ustępować miejsca – powiedział i poszedł wraz z Zabinim i Parkinson w stronę lochów.
- CO ZA KRETYN! – wykrzyknęła Ginny i pociągnęła Hermionę za sobą w stronę portretu Grubej Damy.
                Hermi szła zamyślona, znając na pamięć drogę do pokoju wspólnego i sypialni Gryfonów. Jest pewna, ze Gin cały czas coś wesoło trajkotała o wszystkim, ale nie miała pojęcia o czym. Dlaczego dalej boli ją jak ten zadufany w sobie idiota ją wyzywa od szlam? Czy nie udowodniła już sobie i wszystkim, że jest lepsza od tego nic nie znaczącego przezwiska? Dlaczego czystość krwi jest taka ważna! Wcale nie jest. Nie dla niej, nie dla jej przyjaciół. Chciała dalej prowadzić swój wewnętrzny monolog kiedy usłyszała dziwne słowa wypadające z ust przyjaciółki.
- …jest cudowny, szkoda, że to Ślizgon…
- Zaraz, zaraz, co? Jaki Ślizgon?! Ginny o czym Ty właściwie mówisz?
- Jak to o czym! Przez całą drogę opowiadam Ci o chłopaku, który mi się podoba!
- Czyli o kim?
- O Blaisie głuptasie! – uśmiechnęła się Ruda i wbiegła do Salonu Gryffindoru.
                Hermiona pobiegła za przyjaciółką w stronę ich dormitorium. Szybko pokonała schody i wpadła jak burza do pokoju. Zastała skamieniałą Ginny siedzącą na jednym z trzech łóżek. Hmmm, trzech? I dlaczego to nie ma moich rzeczy? Pomyślała.
- Gin, co tu jest grane?
- No właśnie Miona, co jest? Dlaczego to nie ma Twoich rzeczy i kto jeszcze z nami mieszka?
- Poczekaj, zaraz zrobię szybkie rozpoznanie terenu! – szepnęła Ruda i podeszła do dwóch kufrów stojących koło dwóch łóżek. - Parvati i Lavender! Laska, dlaczego to nie  Twój kufer?
- O MATKO, ZAPOMNIAŁAM! Ginny tak Cię przepraszam, ale pod koniec roku zgłosiłam swoją kandydaturę na Prefekta Naczelnego! Skoro nie ma tu moich rzeczy…
- Znaczy, że są w Twoim PRYWATNYM DORMITORIUM! Na Merlina, Hermiona jesteś Prefektem! Tak się cieszę, to cudownie! Musisz lecieć do McGonagall, żeby się zorientować co i jak!
- Dziękuję Ci kochana, masz rację! Do zobaczenia jutro rano na lekcjach, buziak!
                Hermiona popędziła w stronę gabinetu nauczycielki, która była odpowiedzialna za pracę Prefektów, bo dochodziła 20, czyli godzina wyznaczona na spotkanie organizacyjne. Jej praca w tym roku będzie wyglądała dużo ciekawiej niż w poprzednich latach. Będzie się uczyła oczywiście, ale jeszcze dochodzą do tego nowe obowiązki.  Patrolowanie korytarzy w nocy, czy pilnowanie uczniów na szlabanie, no i oczywiście dawanie przykładu wzorowego ucznia. Na korytarzu, na którym mieścił się pokój Profesorki stała jednak jeszcze jedna osoba i wyglądała przez okno. Czarny garnitur, biały kołnierzyk koszuli wystający ponad kołnierz marynarki i te jasne blond, prawie białe włosy.
- Malfoy - Granger – powiedzieli w tym samym momencie i usłyszeli głośne WEJŚĆ dochodzące zza drzwi. Przez moment stali tak i mierzyli siebie wzrokiem, po czym Dracon podszedł do drzwi i otworzył je, czekając aż Gryfonka pierwsza wejdzie do gabinetu. MOMENT! Dlaczego on ją przepuszcza w drzwiach? Nagle się coś zmieniło od zakończenia kolacji? Nie mogła tego zrozumieć. Tylko, że nie miała czasu tego dokładnie przeanalizować, bo McGonagall zaprosiła ich do środka i wskazała siedzenia.
- Widzę, że już wiecie z kim będziecie sprawowali urząd Prefekta przez cały rok szkolny, więc przejdźmy do zadań…- nie dokończyła, bo przerwała jej Hermiona.
- Ale Pani Profesor! Przecież to jest coś nie tak! Prefekt naczelny ma dawać przykład. Malfoy! Przecież on nie daje żadnego dobrego przykładu!
- Opanuj się Granger, nie obrażaj mnie, bo sobie tego nie życzę! – warknął Draco.
- A ty to możesz sobie wszystkich obrażać, tak? A w szczególności mnie? Jaki z ciebie przykład!
Kłócili by się tak pewnie do końca świata, gdyby nie przerwała im profesorka.
-Cisza! Dyrektor sam osobiście zatwierdził kandydaturę pana Malfoya na prefekta oraz przykazał mi ustawienie takich par do patrolowania korytarzy. Wasz grafik wisi już w Waszym wspólnym dormitorium za trzecim piętrze…- znowu nie zdążyła dokończyć, bo przerwał jej wściekły blondyn.
- Jak to? Jakie wspólnie dormitorium?! Mam dzielić dormitorium ze SZLAMĄ?! – nie wytrzymał i wydarł się na cały zamek.
- Panie Malfoy proszę pilnować słownictwa! W tej szkole nie ma podziału na czystej krwi, półkrwi i mugolaków. Jest to zachowanie karygodne i odejmuję domu Salazara Slytherina 50 punktów, żebyś dobrze o tym pamiętał. Jeśli się nie opamiętasz to grozi Ci degradacja ze stanowiska! A teraz dziękuję Wam bardzo i zapraszam do zapoznania się z nową sypialnią i widzę Was jutro punktualnie na lekcjach! Hasło otwierające drzwi to MIĘTA Z CZEKOLADĄ. Do widzenia.
Dracon zerwał się z krzesła i bez pożegnania wybiegł z pokoju. Hermiona wstała, z kwaśną miną życzyła profesorce dobrej nocy i ruszyła na poszukiwania swojego nowego miejsca zamieszkania. Była ciekawa jak będzie ono wyglądało, z resztą była bardzo zmęczona więc marzyła o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku. W końcu znalazła drzwi, które zabezpieczał ogromny obraz, przedstawiający lwa leżącego w cieniu wielkiego drzewa, a na kamieniu w słońcu wygrzewał się wąż. Co za dziwny zbieg okoliczności pomyślała i mruknęła pod nosem hasło. Nie wiedziała, ze właśnie otworzyła drzwi do swojego prywatnego raju.
                Salon łączył w sobie neutralnie kolory złota i srebra. Piękny kominek, w którym palił się kojący ogień ukazywał figurę lwa i węża po dwóch stronach w postaci monumentów. Kanapa była szaro-zielona ze złotymi wstawkami,  a fotele były krwisto czerwone z pięknymi, wyszywanymi, srebrnymi
I puszystymi poduszkami. Na podłodze leżał cudownie miękki dywan w neutralnym kolorze ceglastego brązu. Jeśli tak wygląda salon, to jaka piękna musi być sypialnia? Na szczęście po Malfoy’u żadnego śladu, czyli może rozejrzeć się sama bez żadnych problemów. Skierowała się do drzwi po prawej stronie i weszła po pięknych marmurowych schodach do czerwono-złotej sypialni. Poznała swój kufer i swoje książki rozpakowane na biurku przez Skrzaty. Podeszła do rzeźbionej, mahoniowej szafy i zobaczyła  swoje rzeczy piękni poukładane na półkach i pozawieszane na wieszakach. Ah ta magia! Pomyślała. Przeniosła swój wzrok na piękne łóżko ze złotym baldachimem i czerwoną narzutą. Tak, będzie spała jak księżniczka. Podeszła do biurka, które stało pod oknem, widok miała na błonia. Piękne i kojące. Rzuciła okiem na blat stołu i…
- No nie! –wyrwało jej się, bo plan lekcji przedstawiał na jutro rano pierwsze dwie lekcje Eliksiry. Nie dość, że miała się uczyć w obecności Ślizgonów to jeszcze będzie przez pierwsze 2,5 godziny poniedziałku znosić Snape’a! To się nazywa pech! Zostało jej już tylko jedno pomieszczenie, z którego miała zamiar niezwłocznie skorzystać. ŁAZIENKA! Już sobie wyobraziła ogromna wannę, wielkie lustro i cudowną umywalkę, na której postawi swoje kosmetyki. Uwielbiała przestawiać flakoniki i porządkować je. Dziwne, ale prawdziwe. Drzwi do łazienki były uchylone i kiedy podeszła do nich poczuła zapach pięknych i na pewno bardzo drogich męskich perfum. Przez chwilę się przestraszyła, ale potem pomyślała, że trzeba by sprawdzić kim jest intruz. Najpierw zobaczyła piękne czarne spodnie prasowane w kant i czarny lakierowany pasek włożony w szlufki. Następnie płaski i umięśniony brzuch, bladą cerę. O MATKO! JAKIE CUDO. Myśl jak piorun trafiła do jej mózgu, a z mózgu do brzucha wywołując niesamowite motyle. Dalej nieznajomy miał pięknie umięśnione ręce i platynowe blond włosy. Hej! Platynowe?! Nie, nie, nie! To nie może być ON! Hermiono Granger! Zagrzmiała jej podświadomość. Właśnie pomyślałaś o Draco Malfoyu jak o jakimś cudzie! Nie, tak nie może być. Szybko odsunęła się od drzwi. ZAPAMIĘTAĆ: WSPÓLNA ŁAZIENKA, PUKAĆ, NIE WCHODZIĆ!
Zatrzasnęła delikatnie drzwi i poszła w stronę książek, aby przeglądnąć pergaminy na jutrzejsze lekcje, chociaż w głowie krzątały jej się inne myśli.
                Draco uśmiechnął się pod nosem. Dawno już znalazł już ich wspólne dormitorium i zwiedził wszystkie jego zakamarki. Nie było źle. Duże, przestronne, majestatyczne. Oczywiście urządzone w zielonym i srebrnym kolorze. Podobało mu się tu. Po poprzestawianiu wszystkich rzeczy poukładanych przez Skrzaty i zaopatrzeniu sporego barku w zapas Ognistej postanowił się odprężyć biorąc kąpiel. Dużo myślał, co może się wydawać dziwne. Analizował wszystkie dotychczasowe przeżycia, Bitwę, upadek przerażającego Czarnego Pana, ojciec w Azkabanie.  Nigdy nie pozwalał sobie na chwilę słabości, nie przejmował się ojcem. On ranił go od małego dziecka. To przez niego wyrósł na zadufanego w sobie arystokratę. Może sam do końca nie myślał, że jest to coś złego, ale za to też nienawidził ojca. Jego matka, piękna Narcyza z majestatycznego rodu Blacków. Dobra kobieta, zawsze starała się go bronić przed ojcem. Okrutnym, bezwzględnym no i zastraszonym przez Czarnego Pana Śmierciożercą. Nie żal mu go. Żal mu matki, która osamotniona siedzi teraz w ich wielkim domu. Znowu musiał wrócić do tej głupkowatej szkoły, ale na szczęście tylko na ostatni rok. Jedyną osobą, z którą mógłby porozmawiać o swoich problemach był Blaise Zabini, ale przed nim także dosyć często zasłaniał się maską obojętności. Draco nie miał nikogo i to mu wystarczało. Jeszcze był oczywiście jego ojciec chrzestny od siedmiu boleści Severus Snape. Nie szanował go, nie miał zamiaru i oczywiście traktował go z wyższością. Nie był dla niego nikim, nigdy go przy nim nie było. Draco i Ognista – tak ruszał przez zawalony szlamami świat. A propos szlam. Kątem oka zauważył, że ktoś porusza się po Gryfońskiej części dormitorium. Szybko wyszedł, szybko się osuszył i założył tylko czarne spodnie od garnituru, nawet nie pofatygował się, żeby zapiąć pasek. Podszedł do lustra i wtedy zauważył, że mu się przygląda. Fuj, szlama. Ale go podziwia, widzi to w jej oczach. HAHAH, biedna. Ale ładna. Jego arystokratyczne ja się mocno buntowało przed takimi myślami, ale Granger wyładniała przez te wakacje. Może sama o tym nie wiedziała, ze coraz więcej facetów się za nią ogląda. Ale przecież nie on, nie Draco Malfoy. On by się do niej nawet nie odezwał bez pogardy w głosie! Poszedł do swojego łóżka i rzucił się na pościel, nie dbając o kołdrę i zapatrzył się w sufit. Po chwili już spał. Z pokoju obok także dochodził dźwięk spokojnego i miarowego oddechu. Odwieczni wrogowie oddychający w tym samym rytmie, czysto krwisty arystokrata i najinteligentniejsza czarodziejka z mugoli, którzy tej nocy spotkają się jeszcze w snach.