czwartek, 11 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ V Myśli


- Jak ja ją tylko znajdę TO ZABIJĘ! – Ruda już od pół godziny chodziła w kółko po swoim dormitorium. Nienawidziła być niepoinformowana. Przecież to jest oczywiste, że Ginny zawsze wszystko wie i jest w centrum zamieszania. Ale nie tym razem! W tym momencie nie wiedziała co się dzieje i to na dodatek z jej najlepszą przyjaciółką! Martwiła się, bo o 7 Hermi była już dawno z Gin w dormitorium i wspólnie wybierały się na pierwszą lekcję. Tym razem brunetka się spóźniała, a dziewczyna zaczęła się martwić. Ani Harry ani tym bardziej Ron nie mogli jej pomóc, bo po prostu stracili jakoś ze sobą kontakt.  W końcu stwierdziła, że czas ruszyć tyłek i poszukać przyjaciółki. Wyszła ze swojej sypialni, przeszła przez Pokój Wspólny, który był wypełniony zaspanymi Gryfonami i wyszła na korytarz. W sumie to nie wiedziała dokąd chce iść. Jej nogi same skierowały się w stronę dormitorium Hermiony, a jej myśli analizowały wspomnienia, w których ostatni raz widziała Gryfonkę. Nawet nie zauważyła, kiedy doszła na miejsce, z transu wyrwał ją ciepły, męski i dobrze jej znany głos.
- Cześć Mała, czego szukasz?
- MÓWIŁAM CI, JESZCZE RAZ NAZWIJ MNIE MAŁA, A ZAMIENIĘ TWOJE ŻYCIE W PIEKŁO ZABINI! – krzyknęła Ruda i udawała obrażoną.
- No dobra kociaku, nie złość się – Blaise podszedł do stojącej do niego tyłem dziewczyny i złapał w pasie. Ginny poczuła oddech chłopaka na swojej szyi i po chwili ugięły się pod nią kolana, gdy Ślizgon zaczął powoli obsypywać jej szyję delikatnymi pocałunkami.
- Mmmmm – wymsknęło się dziewczynie, a Zabini uśmiechnął się w duchu, że tak na nią działa. Nagle Ruda odwróciła się gwałtownie do niego przodem, zabawnie pogroziła palcem i powiedziała:
- Blaisie Zabini, nie życzę sobie, żebyś tak bezczelnie na mnie napadał, a potem jeszcze rozpraszał mnie w tak nieprzyjemny sposób!
- Nieprzyjemny? Mnie się wydaje, że Ci się podobało – wyszeptał jej w usta chłopak.
- TYLKO CI SIĘ WYDAWAŁO – dziewczyna roześmiała się, pocałowała go w policzek i wyrwała się z jego objęć. Podeszła do drzwi dormitorium i zorientowała się, że nie zna hasła!
- Blaise, co Ty tu właściwie robisz?
- Szukam Smoka – odpowiedział z prostotą chłopak.
- Jak to? – zdziwiła się dziewczyna – on też zniknął?
- Co masz na myśli mówiąc też?  
- Ja tu przyszłam znaleźć Hermionę! Nie widziałam jej już od dłuższego czasu i nie przyszła dzisiaj rano do mnie, jak to zawsze robi! Więc pomyślałam sobie, że może zaspała, ale nie znam hasła do sypialni więc chyba przyszłam na próżno. – powiedziała trochę podminowana Gryfonka.
- Ja znam hasło i już dawno przeszukałem dormitorium, nie ma ani śladu Twojej przyjaciółki ani mojego wrzodu na dupie – powiedział spokojnie Ślizgon.
- Oh dlaczego Ty jesteś taki oziębły, przecież zniknęli! Mogło im się coś stać! – Ginny nie mogła się uspokoić.
- Smok na pewno da sobie radę, to duży chłopiec. No i jeśli jest z nim Granger… Hahah to może im nie przeszkadzajmy, co?  - zadrwił chłopak.
- Oj o czym Ty w ogóle do mnie rozmawiasz głupku! – żachnęła się Ruda – przecież obydwoje wiemy, że oni siebie nie lubią, ba! Nie tolerują! Więc zamiast gadać głupoty mógłbyś się zastanowić, gdzie mogą być!
- Spoko Gin, bez histerii. Co wczoraj robiłem ze Smokiem? Hmmm – Smok się przez chwilę zamyślił – Wiem!  Urwaliśmy się z transmutacji i poszliśmy na boisko potrenować zagrywki do nowego meczu. Potem… potem poszliśmy do dormitorium, bo Draco musiał odpisać matce na list… A POTEM DOSTAŁ JAKIŚ NIESPODZIEWANY  LIST!
- Co masz na myśli?
- No dostał jakąś szkolną przesyłkę, jakby się dobrze zastanowić to chyba widziałem na niej pieczątkę McGonagall – powiedział Blaise.
- Od McGonagall? Czekaj… Hermiona też dostał jakiś list, bo widziałam ją pędzącą przez korytarz wieczorem, była tak zaaferowana, że nawet mnie nie zauważyła!
- No to chyba jest tylko jedno wyjście, idziemy do niej – podsumował Ślizgon.
- E tam, nie idziemy! Jeszcze tylko nam wlepi szlaban za zrywanie się z lekcji. Skoro to od niej to konkluzja jest prosta, albo dostali albo pilnowali kogoś na szlabanie. Tylko gdzie oni mogą być? – zastanowiła się dziewczyna.
 – WIEM! – krzyknęła i złapała chłopaka za rękę – idziemy!
- Gdzie Ty mnie ciągniesz szalona? – powiedział zdumiony Zabini, ale nie wyrwał się tylko pobiegł razem z Rudą.
- Pod Zielarstwo, szybko zanim się lekcja zacznie!
- Co jednak zdecydowałaś się odpuścić i idziemy na zajęcia?
- Coś Ty! Potrzebujemy Harrego!
- O NIE, ja nie potrzebuję tego tępaka, w życiu – oburzył się Blaise, ale nie zwolnił kroku.
- Jak chcesz znaleźć Dracona to potrzebujesz, bądź już cicho, on jest całkiem spoko!
W końcu dotarli pod salę, na szczęście profesorka jeszcze nie przyszła. Ginny znalazła czarną czuprynę Harrego w tłumie uczniów z 7 klasy i pociągnęła go za rękaw do najbliższej pustej szklarni. Zdumiony chłopak nie wiedząc o co chodzi wyrwał się Gryfonce i zażądał wyjaśnień co rusz niepewnie spoglądając na Ślizgona.
- Harry – szepnęła Ginny – potrzebujemy Twojej pomocy.
- Co się stało? – odpowiedział cicho chłopak, żeby przypadkiem nikt go nie usłyszał.
- Szukamy… kogoś. Potrzebujemy do tego mapy. Błagam, pożycz nam ją.
Wybraniec niepewnie wyciągnął mapę Huncwotów z tylnej kieszeni spodni.
- Nie pytam po co Wam to i nie chcę wiedzieć do czego. Tylko mi ją oddajcie. Ufam Ci Gin – powiedział i odszedł szybkim krokiem na lekcje.
- Ty to jednak jesteś inteligentna – Ginny usłyszała cichy baryton zaraz przy swoim uchu. Automatycznie westchnęła  i zaraz się za to skarciła. Lubiła chłopaka, ale kurcze bez przesady… Co on z nią robi?! Poczuła, że przygryzł płatek jej ucha i myślała, że zaraz zwariuje z rozkoszy.
- Blaise, daj spokój! – ledwo dała radę wyrzucić z siebie te trzy słowa. Tak naprawdę nie chciała żeby przestawał, tak bardzo nie chciała… - Musimy ich znaleźć! – oderwała się od niego i popatrzyła na skrawek pergaminu, który trzymała w ręce. Merlinie, jak ona ze mną pogrywa! Pomyślał Diabeł i przyjrzał się mapie.
- Co to jest? – głupio zapytał.
- Zaraz zobaczysz – Ruda wyciągnęła różdżkę i wypowiedziała formułkę – Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego – i pacnęła w papier. Zaraz mapa pokryła się szkicem Hogwartu i ruszającymi się punktami.
- Na Merlina! To Zamek! I ludzie! – Blaise był zachwycony.
- Tak, ale teraz nie mamy na to czasu, rozkładamy ją i szukamy naszych zagubionych! – Powiedziała Ginny po czym natychmiast zaczęła rozkładać pergamin na podłodze nieużywanego pomieszczenia. Dokładnie sprawdzali każdy zakątek szkoły. Nigdzie nie mogli ich znaleźć. Blaise miał rację – ich dormitorium było puste, na lekcjach też ich nie było, ani w łazienkach. Już prawie tracili nadzieję, kiedy Ginny jeszcze raz rzuciła okiem na najwyższe piętra szkoły, na najbardziej zapuszczone i zapomniane klasy. Tam ich właśnie znalazła. Na VI piętrze, w sali o numerze 2945. Była wniebowzięta! Krzyknęła tylko:
- Koniec psot! – i pognała na schody nie czekając nawet na swojego kompana. Po pewnym czasie Ślizgon ją dogonił, w końcu też sportowiec, kondycje mieli całkiem, całkiem. Wbiegli po schodach na VI piętro i rozglądnęli się za wyznaczonym pomieszczeniem. W końcu znaleźli malutkie drzwi z danym numerem i dostrzegli malutką kartkę przyczepioną do framugi:

Zamknąłem ich tam.
Mogą nie być zbyt szczęśliwi po wyjściu.
Przekręć klucz w zamku.
Xxx

- O co chodzi? – powiedziała zdziwiona Ruda.
- Nie wiem – Zabini niepewnie przekręcił otworzył drzwi i na wszelki wypadek schował się za nimi, gdyby przypadkiem miało wylecieć stamtąd jakieś zaklęcie. Na szczęście nic takiego się nie stało. Obydwoje powoli przeszli przez próg i powoli przyzwyczajali oczy do ciemności panującej w sali. Stali tak przez chwilę w mroku po czym wyciągnęli różdżki i szepnęli pod nosem:
-Lumos!
Rozeszli się, Ginny na prawo w stronę okiennic, a Blaise w stronę ściany. To co się wydarzyło za chwilę nie trwało nawet  5 sekund. Ginny otworzyła okno, do pomieszczenia wpadły ostre promienie wschodzącego słońca. Zabini był w tym czasie przy jakiejś dziwnej szafie, pochylił się właśnie nad wnęką w ścianie i nagle ktoś go szarpnął , przygwoździł do ziemi i przyłożył różdżkę do szyi.
- Smoku! Jak dobrze Cię widzieć! – z trudem wychrypiał mulat – mógłbyś łaskawie przestać starać się mnie zabić, co? W końcu szukałem Cię przez cały ranek, coś mi się należy w podzięce! – zakpił.
- Zabini – powiedział wściekły blondyn i rozejrzał się nieprzytomnie po sali.  Zobaczył Rudą stojącą jakby była sparaliżowana z ręką na otwartej okiennicy, a we wnęce przecierająca oczy Hermionę. Pod nim za to leżał Blaise i szeroko się uśmiechał.
- Z czego się tak cieszysz kretynie? – warknął i schował różdżkę do kieszeni tym samym uwalniając chłopaka z żelaznego uścisku. W tym czasie Ginny podbiegła do Hermiony i pomogła jej wstać z zimnej podłogi. Ku jej zdumieniu dziewczyna miała na sobie marynarkę Dracona.
- Hermi! Co Ty tu do jasnej cholery robisz? Dlaczego Ci nie ma na zajęciach?! – zbulwersowała się Ruda.
- To długa historia.. – odpowiedziała jej przyjaciółka – dostałam wiadomość od McGonagall, że muszę przypilnować jakichś pierwszorocznych na szlabanie. Okazało się, że Draco dostał ten sam list – popatrzyła na chłopaka i akurat trafiła na przypatrujące się jej stalowe tęczówki, więc zmieszana opuściła głowę – przyszliśmy tutaj i siedzieliśmy u z nimi przez 2,5 godziny. Potem oni się zmyli, a kiedy chcieliśmy wyjść drzwi zamknęły się nam przed nosem i nie chciały się nijak otworzyć..
- Jak tu weszliście? – chłodno przerwał jej Draco.
- Drzwi były zamknięte na klucz, przekręciliśmy klucz w zamku. Poza tym znaleźliśmy na drzwiach tę kartkę – powiedział Zabini i wręczył przyjacielowi kawałek pergaminu.  
- Co to kurna ma znaczyć? – Draco powoli traciła panowanie nad sobą. Był cholernie nie wyspany, a do tego właśnie dowiedział się, że ktoś ich tu zamknął specjalnie. Po co? Przecież gdyby Hermiona się nie zmieniła przez te wakacje i gdyby jego ojciec nie siedział w Azkabanie dziewczyna dawno byłaby już martwa. Dręczyło go jeszcze jedno pytanie:
- Jak nas znaleźliście? – potem przerzucił wzrok na Wesley, która wyciągała zrolowany pergamin z kieszeni.
- Mapa Huncwotów, oczywiście – Hermiona pacnęła się ręką w czoło i ucieszyła się w myślach, że ma tak super extra inteligentną przyjaciółkę.
- Nie wiem jak Wy, ale ja stad spadam – powiedział obojętnym tonem Draco i ruszył w kierunku wyjścia. Po chwili Blaise podniósł się z podłogi i poszedł za kumplem. W drzwiach rzucił tylko:
- Siema dziewczyny! – i mrugnął zalotnie do Gin. Wiedział, że Smok nie wybiera się na lekcje, więc dogonił go szybko i w milczeniu udali się w stronę lochów do dormitorium Blaise’a. Biorąc pod uwagę to, że dziewczyny też nie wrócą już na zajęcia to było zdecydowanie bezpieczniejsze miejsce niż sypialnia prefekta. Doszli do drzwi i Diabeł rzuciła hasło po czym drzwi się otworzyły i ukazał się ich oczom chłodny Pokój Wspólny Slytherinu.  
- Stary, co się właściwie stało? – rzucił Blaise, gdy rozsiedli się już na fotelach w jego sypialni ze szklankami Ognistej w rękach.
- Nie mam najmniejszej ochoty o tym rozmawiać.. – mruknął blondyn.
- Dlaczego Granger ma Twoją marynarkę? – Diabeł nie ustępował.
- Bo było jej zimno, ale trujesz dupę. Nie możemy się spokojnie i w ciszy nawalić? – zapytał Draco z głową oparta na oparciu wygodnego fotela i zamkniętymi oczami.
- Oczywiście, że możemy, wiesz że ja z Tobą zawsze! – zaśmiał się Blaise i napełnił ich szklanki do pełna – tylko nie rozumiem po prostu kto i po co chciał Was tam zamknąć?
- Ja też nie i nie mam do tego dzisiaj głowy. Totalnie się nie wyspałem, Granger przeleżała na mnie całą noc, nie było wygodnie.
- Łooooo! – Diabeł patrzył się ze zdumnieniem na kumpla – jak to na Tobie spała? Czyżby Pan Wielki Arystokrata polubił taką nic nie znaczącą osóbkę jak nasza kochana Hermiona?
- Zamknij się i pij! – warknął blondyn, chociaż właściwie nie wiedział czemu się tak wkurzył. A nie, jednak wiedział. Bo Zabini miał rację. Polubił Granger. Tamtej nocy.. Ona zasnęła bardzo szybko na jego ramieniu. Jednak potem znalazła przez sen wygodniejsze miejsce na jego kolanach. Wtuliła się w jego brzuch, oddychała bardzo cicho i spokojnie. Był jak w transie. Patrzył się na nią jak na cudowne stworzenie i pierwszy raz w życiu poczuł ukłucie w okolicy serca. Zaraz potem się zasmucił, zaraz, zaraz – jakiego serca? Kurwa mać. Nie lubił czuć takiej chorej beznadziejności.  Tak długo radził sobie sam, a tu nagle taka krucha istota obudziła w nim.. COŚ. Nie wiedział czy chce dalej w to brnąć i czym to się może kończyć. Gładził włosy śpiącej dziewczyny, ale potem opamiętał się i postarał się zasnąć. Chore było to wszystko. Dlatego teraz chciał się nawalić. BARDZO. Z Blaisem to było możliwe. Dlatego szybko wychylił płyn ze szklanki i napełnił ją spowrotem. Koło 15 leżeli już pijani w trzy dupy na łóżku Diabła i cieszyli się ze wszystkiego. Tego dnia nie wyszli już z pokoju i jak najlepsi przyjaciele zasnęli nawaleni, jeden na fotelu, drugi na łóżku.


                Dziewczyny jak to przewidział Draco poszły do dormitorium Hermiony. Dziewczyna już 3 razy tłumaczyła Rudej co się stało na szlabanie, opowiedziała jej rozmowę i to jak stała się posiadaczką idealnie wykrojonej i zapewne bardzo drogiej marynarki Ślizgona. Gin jednak nie mogła tego pojąć i po prostu przestała się nad tym zastanawiać. Chciała się wygadać przyjaciółce o tym co czuje do Blaisa. Musiała się komuś wygadać i nic na to nie poradzi. Hermiona już dawno powiedziała jej, że zaakceptuje wszystko co tylko będzie Wiewiórę  uszczęśliwiało. Więc usiadły przy ciepłym kominku w sypialni Gryfonki i nalały sobie po lampce wina. Hermi dokładnie wysłuchała wszystkie rozterek sercowych przyjaciółki. O dziwo dobrze ją rozumiała. Czuła coś podobnego, chociaż nie była tego pewna. Kiedy Draco wpatruje się w nią tymi swoimi stalowymi oczami, kiedy dał jej swoją marynarkę i kiedy gładził jej włosy, gdy myślał, że ona już zasnęła. Nie wiedziała, czy pakować się w to całe zamieszanie czy nie? On był Ślizgonem, ba! Był Śmierciożercą. Wszystko było dla niej dziwne i niecodzienne. Postanowiła nie robić żadnego kroku do przodu, czy do tyłu. Tylko nadal nie mogła się odpędzić obrazu Malfoya, który co chwilę stawał jej przed oczami. Przegadała z Ginny cały dzień, po lekcjach wyszły na błonia. Jesień była bardzo ciepła i długo siedziały pod wielkim, rozłożystym drzewem. Gdy zdecydowały się wracać do Zamku było już ciemno. Każda poszła w swoją stronę, każda myślała o pewnym, ale nie tym samym Ślizgonie. 

7 komentarzy:

  1. 1. czasami na Draco piszesz Smok, a czasami diabeł, co jest dziwne, bo np taki dialog:
    -kogo szukasz Blaise?
    -Diabla.
    nie pasuje
    2.http://tajemnice-z-hogwartu.blogspot.com/ zapraszam na mojego nowego bloga
    3. czekam na kolejna notke ;*
    Roni

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się, jednak zgadzam się, czasami na Draco piszesz Diabeł. Ogólnie jest super ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OMG faktycznie, totalna porażka. Tylko w tym rozdziale czy gdzieś jeszcze?

      Usuń
  3. Witam serdecznie.
    Uprzejmie informuje że blog został dodany do Stowarzyszenia.
    Zapraszamy do wzięcia udziału w akcji „Moja przygoda z dramione” więcej szczegółów znajdziecie pod tym linkiem:
    http://www.stowarzyszenie-dhl.blogspot.com/2013/03/no-i-na-co-czekac.html
    pozdrawiam gorąco.
    Wasza Rose.

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne opowiadanie czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest świetnie, bardzo spodobał mi się Twój blog. Oby tak dalej ! :) Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. dzisiaj znalazłam to opowiadanie i już nie mogę się doczekać kolejnej notki :D
    Pozdrawiam Z.

    OdpowiedzUsuń