wtorek, 2 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ III Krzyk



Na wstępie chciałam Wam wszystkim bardzo podziękować <3 Jesteście wspaniali, bo ja w ogóle się nie spodziewałam, że ktokolwiek zacznie to czytać! Bardzo dziękuję za komentarze, miłe słowa i wszystko! Miło mi ogromnie, że czytając zostawiacie po sobie ślad i wtedy mam świadomość, że piszę dla kogoś nie dla siebie. Niestety nie mogłam się powstrzymać i napisać notki w terminie, więc mam nadzieje, że się nie obrazicie, jak poznacie dalszą część już dzisiaj, obiecuję że kolejne będą dodawane w wyznaczonym czasie. Nawiasem mówiąc cały ten rozdział przyśnił mi się dzisiaj w nocy i to nie jest Prima Aprilis!  Mam nadzieję, że dalsze rozdziały będą Wam się podobały coraz bardziej!
SERDECZNIE POZDRAWIAM I ZAPRASZAM NA NOWY ROZDZIAŁ, WASZA AKNESS.
***
Niby dopiero zaczęła się szkoła, a tu już powoli zaczynają spadać liście z drzew. Hermiona siedziała na parapecie okna i pilnie zapisywała ostatnie zdania swojej pracy domowej. Było jesienne, piątkowe popołudnie, a ona miała raptem 20 minut, żeby się wyszykować i ruszyć na ploteczki z Ginny na błoniach. Miała nadzieję, że wkrótce dowie się co nie co o tajemniczym ukochanym przyjaciółki i będzie się jej mogła od serca wygadać. Dawno szczerze nie rozmawiały, ale to nie dlatego, że coś je poróżniło – po prostu nie miały kompletnie czasu. Co innego z Ronem. Z nim nie rozmawiała, bo po prostu nie miała najmniejszej ochoty. Oczywiście kochała go jak brata, ale przesadził tamtego wieczora. Nie mogła mu wybaczyć, że tak o po prostu nazwał ją SZLAMĄ. Nadal gdy myśli o tym ‘przezwisku’ podświadomie dotyka przedramienia, na którym widnieje napis wycięty przez Bellatrix. Hermiona już dawno nauczyła się go zakrywać, ale nigdy nie udało jej się go usunąć. Oczywiście sztylet był zaczarowany, ale nie sądziła, że może to być aż tak potężny urok, że po każdej próbie Ginny musiała targać ją do Skrzydła Szpitalnego. Dlatego jakiś czas temu przestała próbować i starała się pogodzić z tą niemiłą pamiątką. Było jej ciężko – to oczywiste, ale nikomu tego nie potrafiła pokazać. Chciała być silna, przecież nie straciła całej rodziny jak Harry, chociaż te osoby były dla niej nie mniej ważne. Ona była Hermioną, musiała trzymać fason. Czas leczy rany? Nie, o tylko przyzwyczaja nas do bólu. Była, a raczej starała się być szczęśliwą osobą. Taką znała ją Ginny, Harry czy nieszczęsny Ron. Nikt nie znał jej drugiej twarzy. ALE! Koniec takich myśli - skarciła siebie w duchu. Tamtą mnie znam tylko ja i tak ma zostać! Skończyła wiązać ciepłe buty i wyszła z pokoju. Kilka tygodni temu Ginny zgarnęła ją na chwilę do Londynu za pozwoleniem McGonagall i nakupowały całą szafę ciuchów dla Hermiony, bo jak to powiedziała Ruda:
- Taka ładna, a ubierasz się jak wieśniaczka. Już czas na zmiany kochanie, ładne ciało – ładne ubrania! 
Wiec zgodnie ruszyły na zakupy. Tym sposobem Hermi na teraz w szafie same nowe rzeczy, bo wszystkie stare Gin spaliła bezczelnie w kominku, nie pytając o zgodę. Oczywiście brunetka starała się ubierać w miarę normalnie, bo kilka ubiorów Ruda wybrała zbyt wyzywających jak na skromną, wybitną uczennicę. Tak więc ubrana od stóp do głów w ostatnie krzyki mody ruszyła przez zamek i udała się w stronę wyjścia na błonia. OUTFIT HERMI . Gdy tylko przekroczyła próg zobaczyła przyjaciółkę i zaczęła biec w jej stronę. Gdy spotkały się w połowie drogi wpadły sobie w ramiona i jak małe dzieci zaczęły się kręcić dookoła. Za chwilę jednak Ruda się potknęła i runęły jak długie na miękką trawę przykrytą z lekka liśćmi i wybuchnęły śmiechem. Może i cieszyły się jak głupie, ale w końcu mają czas dla siebie, tak im tego brakowało. Usadowiły się pod rozłożystym drzewem i odetchnęły głęboko.
- No stara, w końcu wyglądasz jak człowiek – uśmiechnęła się Ruda – chociaż, mogłabyś zacząć nosić obcasy, cudownie wydłużają nogi.
- Och proszę Cię – westchnęła Hermi – czuję się jak dziwoląg. Po co komu takie ubrania? Jesteśmy w szkole! Te wszystkie panienki poubierane od stóp do głów w markowe ciuchy cały czas mnie denerwowały, a teraz ja tak wyglądam, BO KTOŚ ZNISZCZYŁ MI NNE RZECZY, CIEKAWE KTO, CO GIN?
- Hahahaha no nie złość się już! Ja jestem z siebie dumna! Gdyby nie to, miałabyś na sobie teraz jakieś stare jeansy i powyciągany sweter, albo O ZGROZO! Szatę! Teraz wyglądasz całkiem całkiem!
- Coś mi się wydaje, że jeszcze długo ponarzekam na mój wygląd, ale dosyć o mnie! Powiedz mi w końcu co z Twoim TAJEMNICZYM-ZAKAMUFLOWANYM. Ja nic nie wiem, a jeszcze do tego czuje się, jakby coś mnie omijało i to szerokim łukiem!
- Teraz to mam pewność, że nie słuchałaś mnie jak szłyśmy do, jak się okazało tylko mojego, dormitorium. Wspominałam Ci o nim.  Jest zabawny, bardzo inteligentny, a na dodatek nie interesuje go to, czy jestem zdrajcą krwi czy inne takie bzdety.
- Ginny przecież to nikogo nie interesuje, z wyjątkiem… z wyjątkiem…
-Oh wykrztuś to w końcu!
- Z wyjątkiem Ślizgonów! Kochanie, w co Ty się wpakowałaś?!
- Mówię Ci przecież. Blaise, Blaise Zabini A.K.A* Diabeł. Spotykam się z nim… no już jakiś czas. Zazwyczaj w pokoju życzeń. Przyjaźnimy się. Nic więcej na razie, ale mam nadzieję, że już niedługo, bo jest wspaniały… - rozmarzyła się Gin.
- Nie mam pojęcia co powiedzieć. Mogłabym się na Ciebie wściekać, robić ci awantury, tylko po co? Z nam Cię mój kochany uparty osiołku i tak zawsze stawiasz na swoim.  Więc mam tylko nadzieję, że Cię nie zrani, ale znając Twój temperament może powinnam się zacząć martwić nie o Ciebie, tylko o nie… - nie zdążyła dokończyć słowa, bo dostała od śmiejącej się Ginny kuksańca w bok.
- Dzięki Hermiona, stokrotne! Hahah, ale tak na serio, dziękuję Ci, że mnie nie skrytykowałaś. Boję się tylko co powie Ron..
- W ogóle się ta Świną nie przejmuj! Wiem, że to Twój brat, przepraszam za słowa, ale nienawidzę go w tym momencie i nie potrafię o nim mówić inaczej.
 - Rozumiem Cię, spoko. Sama go opieprzyłam z góry na dół, jak tylko miałam okazję.
Hermiona westchnęła zażenowana, ale potem znowu się uśmiechnęła i zaczęła inny temat. Rozmawiały tak, aż się ściemniło i dopiero po tym, że zrobiło im się zimno zorientowały się, że powinny już wracać do Zamku, ale szczerze im się nie chciało. Wstały spod jesiennego drzewa i powoli udały się w stronę wejścia do szkoły, cały czas rozmawiając. To właśnie lubiły w swojej przyjaźni, nie ważne jak długo i tak dały czas mają o czym rozmawiać, a na dodatek Ruda to nadworna plotkara Hogwartu, więc i Hermiona szybko poznawała magiczne nowinki. Weszły do zamku i udały się na kolację. Nie chciały siadać przy chłopakach, ale też nie miały zamiaru karać Harrego za to co powiedział Ron, więc usiadły na swoich miejscach i po prostu zignorowały Rudego. Każda nałożyła sobie na talerz po wielkiej łyżce greckiej sałatki i nalały po szklance soku dyniowego. Na chwilę przyleciał do nich pogadać Prawie Bezgłowy Nick i to od niego Ginny dowiedziała się o jesiennym balu, który zostanie NAJPRAWDOPODOBNIEJ zorganizowany gdzieś pod koniec października, więc pewnie będzie połączony z Halloween. Skoro Ruda już o tym wie, można było się założyć o miliony, że jutro będzie wiedziała cała szkoła, a temat nie zejdzie z ust uczniów (a szczególnie dziewczyn) przez co najmniej tydzień!
- O matko Ginny! Jak już późno! LECĘ DO DORMITORIUM!
- Co jest Hermiona? – zapytał Harry
- DYŻUR MAM! Na razie! – krzyknęła i już jej nie było.
Patrolowanie korytarzy – jej obowiązek, skrupulatnie wykonywany razem z Malfoy’em. Nie jest przyjemnie. Stawiają się obydwoje na czas, zazwyczaj Dracon pojawia się dużo wcześniej pod gabinetem Profesorki i czekają, aż dostaną rozpiskę korytarzy, które mają sprawdzać tej nocy. Zazwyczaj mieszczą się one przed uczniowskimi sypialniami, więc kręcą się po piętrach włączając w to lochy. W sumie to ze sobą nie rozmawiają. Malfoy pogrąża się w ciszy i udaje, że Gryfonki nie ma obok. Czas jej mija strasznie wolno. To zadanie jest bardzo nudne, bo nie ma z kim porozmawiać, a dyżur mają od 22 do 00.30. Hermiona w tym czasie stara się powtarzać jakieś formułki związane z różnymi przedmiotami, ale w głębi duszy boi się tego zamku nocą. Wszyscy są przekonani, że Draco cały czas opowiada się po stronie śmierciożerców i jest po prostu groźny.

                Już nie pierwszy raz widzi strach w jej oczach. Hermiona się go boi. Tak jak większość ludzi tutaj. To daje mu tę niezapomnianą i nieodbieraną władzę. Nigdy nie chciał być śmierciożercą, to ojciec mu kazał, bo bał się Voldemorta. Tylko Blaise się z tego wszystkiego śmieje i nie daje się zastraszyć. To właśnie lubi w tym chłopaku, to pozwala mu się z nim przyjaźnić. Diabeł drwi sobie z Dracona kiedy ten stara się być STRASZNIE NIEBEZPIECZNY. Tylko trochę niepokoi go to, że Zabini ostatnio zaczął się spotykać z ta głupią Wesley. No ok, jest bardzo ładna. Ale przecież kurcze, ZDRAJCZYNI KRWI. Nie potrafił zrozumieć DLACZEGO BLAISA TO NIE RUSZA. Znowu rzucił okiem na Gryfonkę i zobaczył skupienie na jej twarzy. Nie wiedział dlaczego jeszcze jej nie powyzywał, albo po prostu jej nie zostawił na tych ciemnych korytarzach. Może to właśnie przez Zabiniego. Upili się kiedyś w jego dormitorium i przyjaciel mu się ze wszystkiego wygadał.
- Stary, kurde – powiedział trochę sepleniąc Blaise – Wesley, Ginny, podoba mi się. Widujemy się.
- I co mi do tego? Nie jestem psychoterapeutą – odpowiedział całkowicie trzeźwy Smok, te nocne popijanie Ognistej zrobiło z niego mocnego zawodnika – nic mi do tego, nie pasuje mi to, ale to twoje życie. Wiesz jaki mam stosunek go statusu krwi! Ty też powinieneś mieć.
- Ale wiesz… - Blaise musiał się skupić, żeby wymyślić co chce przekazać kumplowi – nie zapominaj, że ona jest czystej krwi. Tylko to zainteresowanie mugolami… ale gdyby nie oni, to byśmy nie mieli fajek! – uśmiechnął się Diabeł – Draco ja Ciebie proszę, zależy mi na niej, wiesz.. Mógłbyś być łaskawszy dla Hermiony, ona nie jest taka zła…
- Chyba oszalałeś! Nie, nie mam mowy. Mam nadzieję, że nie jesteś świadomy tego, o co mnie prosisz! TO JEST SZLAMA BLAISE, SZLAMA – NIE CZAROWNICA.
- Ja Cię tylko proszę, żebyś był milszy. Nie każę Ci jej przelecieć! Chociaż, nie jest taka zła..
- Daj spokój Blaise, totalnie bełkoczesz. Nie wiesz co mówisz.
Chociaż może wiedział? Kilka razy zdążył już zlustrować Gryfonkę od stóp do głów. Była ładna. Nawet można było ośmielić się powiedzieć, że piękna. Ostatnio zaczęła się inaczej ubierać, przez co coraz więcej facetów zaczęło zwracać na nią uwagę jako na kobietę, a nie obiekt spisywania zadań domowych. Widział jak się gapi na nią ten pieprznięty Wieprzlej. Merlinie, fuj! Jakby chciał ją zgwałcić na środku korytarza! Nie wie dlaczego pomyślał o Hermionie jako o osobie, która potrzebuje ochrony. Przecież nadal jest dla niego nic nie warta. Tylko, że jest kobietą, a Draco nienawidzi osób, które chcą skrzywdzić niewinną dziewczynę. Dlatego tak gardzi połową ludzkości. On nigdy nikogo nie skrzywdził, nie chciał byś swoim ojcem. One same do niego przychodziły i już.
Nie mógł się doczekać zakończenia patrolu. Był piątek, jutro wybierze się do jakiegoś drogiego londyńskiego pubu i wszystko sobie spokojnie odreaguje. Tak spędzał soboty – w samotności. Nie zabierał Zabiniego, bo po prostu nie chciał. Wkręcił się w hazard i pasowało mu to bardzo. Miał fortunę, nie musiał się martwić, że przegra za dużo. Ubierze się w szyty na miarę garnitur i śnieżnobiałą koszulę. GARNIAK
NARESZCIE! W pół do pierwszej. Uciekłby stad jak najszybciej, ale nie zostawi Gryfonki, bo to będzie wyglądało jakby zwiewał przed nią, a na to nie może sobie pozwolić. Pech chciał, że ten durny Dumbledore kazał im mieszkać razem. Teraz szli ramię w ramię, razem z wiszącą pomiędzy nimi ciszą do ich wspólnego dormitorium. Obydwoje byli wykończeni i padali z nóg.  Byli teraz w lochach, czyli koło dawnego dormitorium Dracona, w którym ten czuł się najlepiej. Nikt mu nie przeszkadzał, wszystkie laski miał pod ręką i żadnego nauczyciela kręcącego się pod nosem. Teraz musiał wspinać się schodami na trzecie piętro. Lecz one zaczęły płatać figle i po chwili znajdowali się da jakimś innym korytarzu niż mieli pierwotnie w planie. Draco zaczął przeklinać pod nosem i wyzywać tę szkołę od najgorszych.
- Poczekaj – szepnęła nieśmiało Hermina – znam zaklęcie, zaraz się uspokoją.
Faktycznie po kilku chwilach od wypowiedzianej formułki schody przestały się wygłupiać i spokojnie mogli dotrzeć przed drzwi do ich sypialni. Przez chwilę stali tak i nie ruszali się, potem Dracon wypowiedział hasło i weszli do środka. Hermiona rzuciła mu ciche dobranoc! A on nie wiedząc dlaczego odpowiedział jej i udał się w stronę swojego łóżka i nie przejmując się tym, że jest w ubraniach, pogrążył się w śnie.

                Hermiona nie słysząc żadnego szumu wody w łazience wzięła z szafy piżamę i poszła się wykąpać. Potrzebowała chwili spokoju i przyjemności, więc dolała lawendowego olejku do wanny i powoli weszła do ciepłego płynu. Zawiązała włosy w wysoki kok na czubku głowy i powoli zaczęła myć swoje obolałe i zmęczone ciało mięciutką gąbką. Zauważyła blizny na swoim udzie i przypomniała sobie długie noce, kiedy nie mogła spać i nie miała czym zająć rąk. Jej ojciec używał tradycyjnej mogolskiej golarki z wymiennymi żyletkami. To była jedna chwila słabości, kłótnia z rodzicami, pogrzeby zmarłych po bitwie, czas w którym nie mogła się pozbierać. To był błąd, teraz to wie. Jest silniejsza o to doświadczenie. Skończyła się płukać i szybko się osuszyła jakimś oklepanym zaklęciem. Wróciła do łóżka i mimo, że była bardzo zmęczona, nie mogła zasnąć. Wzięła do ręki mugolską książkę (uważała, że mają zdolność do pisania), był to Zaklinacz koni. Nic dodać nic ująć, cudowna. Gdzieś koło 3 w nocy wyrwały ją z zatracenia w treści utworu krzyki z pokoju obok. Przez chwilę nie wiedziała co zrobić, potem chciała iść zobaczyć co się stało, ale na koniec zorientowała się, że Ślizgon krzyczy przez sen. Nigdy wcześniej go nie słyszała, widocznie zawsze rzucał na swoje dormitorium zaklęcia wyciszające. Dzisiaj zapomniał. Zrobiło jej się żal chłopaka, bo widocznie ukrywał swoją prawdziwą twarz, tak jak ona. Tylko, że ja nic nie mogę z tym zrobić, jestem dla niego tylko szlamą, już na zawsze pomyślała i z niemałymi wyrzutami sumienia zaczęła rzucać zaklęcia na swoje dormitorium, żeby zasnąć chociaż przez chwilę tej nocy.

* A.K.A - as known as - znany jako (Diabeł w tym przypadku)  

11 komentarzy:

  1. Cudowne !!! Uwielbiam twoje opowiadanie, a nienawidzę Dramione więc...
    zapraszam do mnie, na opowiadanie o elfach :
    http://shadow-country.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger!
    Więcej informacji w tym poście: http://draco-miona.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger-x2.html

    Gratuluję!

    Potteromaniaczka ϟ

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział :) kiedy mogę się spodziewać następnego? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja bym mogła pisać codziennie, ale to raczej zmniejszy tylko Waszą ciekawość ;p połowę rozdziału mam już w głowie, ale poczekam sobie jeszcze trochę z jego zapisaniem ;) a informacje o kolejnej notce są na samej górze strony pod opisem.

      Usuń
  4. jest nowy rozdzial- jestem i ja :)
    masz masz dla kogo pisać, o to się nie martw.
    rozdzial mi się podoba, nieznana twarz Dracona Malfoya NO I! Ginny i Blaisem- uwielbiam ten parring.
    czekam na dalej z coraz wieksza ciekawoscia!
    buziaki, Roni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już znowu mam cały rozdział napisany, chyba założę sobie folder i będę tam wrzucać kolejne rozdziały, a Wam dozować wrażenia, ale tak strasznie jaram się, że tu jesteście i nie chce Was stracić, matko matko muszę się tak przestać przejmować hehe

      Usuń
    2. właściwie to zły pomysł z tym niepoznanym Draconem?

      Usuń
    3. haha jak dla mnie to już możesz dac nowy rozdzial :D
      a Draco bardzo mi się podoba :D

      Usuń
  5. DODAJ NOWY ROZDZIAŁ! proszę, proszę, proszę! Świetnie piszesz i nie mogę się doczekać następnej części!

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh ;) Przeczytałam już Twoje notki, i muszę przyznać, że są świetne ;D Bardzo podobają mi się ich "drugie oblicza",. Czekam na NN z niecierpliwością i zapraszam do siebie: www.dramione-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Już myślałam, że może do niego poleci, ale fakt-faktem troszku za wcześnie. Draco taki... taki draconowaty. Przepraszam za głupie porównanie. Lecę do następnych rozdziałów.
    Pozdrawiam, Braknes.

    OdpowiedzUsuń