Obudził się zlany potem gdzieś koło 3 w nocy. Odkąd
pamięta męczyły go koszmary o tym jak ojciec na środku wielkiego, wystawnego
salonu rzuca w jego matkę Cruciatusem. On chował się wtedy gdzieś pod krzesła i
czekał czy także jego spotka taka kara. Ile może zrobić pięcioletnie dziecko?
Jak może pomóc? Nienawidził uczucia bezsilności, nienawidził siebie za to, że
nie mógł powstrzymać tego tyrana. Odpalił papierosa i w myślach dziękował
Zabiniemu, że pokazał mu ten wyjątkowo przydatny mugolski wynalazek. Zaciągnął
dym do płuc i poczuł jak się rozluźnia i zaczyna myśleć trzeźwiej. To było to,
czego potrzebował. Usiadł w swoim fotelu i zapatrzył się w kominek, w którym
dopalały się węgielki. Jedno machnięcie różdżką i na stoliku koło jego ręki
ukazała się pięknie wygrawerowana szklanka wypełniona po brzegi ognistą. Tak,
wiedział że jeśli się napije, dopiero wtedy zaśnie, innej opcji nie było.
Chwila nieuwagi i przed jego oczami w zadymionym pokoju stanęła Hermiona,
wpatrywała się w niego tymi swoimi wielkimi, czekoladowymi oczami. NIE! Będzie musiał dzisiaj odreagować.
Pouśmiecha się trochę na lekcjach do Greengrass i zaliczy ją jeszcze tego
samego wieczora. Uśmiechnął się do siebie w myślach. Wszystkie Ślizgonki były
już jego. Podobał się dziewczynom, z resztą uwielbiał to. Patrzyły się na niego
i były gotowe po 5 minutach rozmowy wskoczyć mu do łóżka. Denerwowała go jednak
ta namolna Parkinson. Cały czas za nim łaziła i szczerze miał już jej
serdecznie dosyć. Szybko wypił ostatni łyk cudownego płynu i ponownie rzucił
się na łóżko zapadając w tym razem niespokojny sen.
-Draco! Smoku, wstawaj!
- Ugh kim jesteś i dlaczego tak po prostu wpadasz do mojego dormitorium?!
Spadaj, albo dostaniesz crucio!- warknął blondyn i przykrył głowę aksamitną
poduszką.
- HA HA HA TAK SIĘ CIEBIE BOJĘ, NO BEZ JAJ! Wstawaj stary, bo za
chwilę dosyć wkurzający profesor przyjdzie tu osobiście, żeby ściągnąć
Cię z wyrka, a to może być nieprzyjemne.
Draco podniósł się na rekach i odwrócił w stronę drzwi, w których stał
jego dręczyciel. W świetle dnia można było zobaczyć sińce pod oczami i zmęczone
oczy.
- Znowu piłeś w nocy! Smoku, ile razy Ci mówiłem, że … - nie dane mu
było dokończyć.
- Nie twoja sprawa Zabini, a teraz wynocha z mojego pokoju, bo
chciałbym się przebrać – blondyn wstał i z impetem zamknął upierdliwemu przyjacielowi
drzwi przed nosem, po czym wszedł do
łazienki i poczuł zapach cytrynowego płynu do mycia. Ehh Granger już była dawno na nogach, co w sumie go nie zdziwiło.
Pewnie siedzi z nosem w książkach i kuje, żeby przymilić się Nietoperzowi już
na pierwszej lekcji. Z resztą, co go to obchodzi? Wziął szybki prysznic i
wysuszył sobie włosy. Nie przykładał nigdy szczególnej uwagi do układania ich,
jak się mogło wydawać KAZDEMU w tej szkole. Podszedł do pięknej, rzeźbionej
szafy i założył czarne rurki i piękną, lśniąco białą koszulę. Do tego krawat
Slytherinu, bo mu pasował do czarnej marynarki przetykanej srebrnymi nićmi. Po
15 minutach wyszedł z dormitorium i ruszył w stronę lochów na pierwszą lekcję,
którą z resztą bardzo lubił. Tak, eliksiry to była jego działka. Pod salą spotkał
się z Blaisem i Parkinson. Chwilę później przyszedł Snape, jak zawsze w ‘szampańskim
humorze’. Wpuścił wszystkich do klasy i wysyczał:
- Proszę, proszę. Prefekci naczelni w tym roku mają obowiązek siadać
razem w środkowej ławce w pierwszym rzędzie. Widzę Malfoy i Granger, że
jesteście z tego powodu równie zachwyceni jak ja. Lecz od razu mówię, że to nie
mój pomysł, a teraz natychmiast siadać i nie chcę Was słyszeć! ANI SŁOWA BEZ PYTANIA, ZROZUMIANO? – po tym
jakże ciekawym przemówieniu udał się do szafy po jakieś składniki, a uczniowie
w tym czasie mieli czas, żeby zająć miejsca. Dracon posłusznie, lecz z
najwyższym stopniem pogardy udał się do pierwszej ławki, w sumie ta lokalizacja
nie przeszkadzałaby mu, gdyby nie to, że musi siedzieć z tą Gryfonką! Usiadł z
arystokratyczną gracją i otworzył swój nowiutki podręcznik, aby po chwili zatopić się w
lekturze. W końcu przyszła Hermiona i niepewnie usiadła koło Ślizgona, nawet
nie powiedzieli sobie cześć. W tym momencie wparował Snape i kazał wszystkim
otworzyć podręczniki i wziąć przepis na eliksir, po jeden na ławce i dokładnie
go przeanalizować. Zamyślony Draco sięgnął po pergamin nie patrząc gdzie
wyciąga rękę i momentalnie poczuł prąd przeszywający jego przedramię. Odwrócił
wzrok i zobaczył, że dotknął ręki Hermiony, którą chciała zapoznać się z kartką
równie szybko jak on. Popatrzył na jej zaskoczoną twarz oblaną rumieńcem, którą
po chwili schowała we włosach.
- Ty pierwszy – usłyszał.
Więc bez skrupułów wziął do ręki przepis, nie zastanawiając się czy
wypadałoby, gdyby pozwolił jej pierwszej przeczytać, albo chociaż położyć na
środku, aby obydwoje mogli się zapoznać w tym samym czasie. Dopiero po chwili
ukuła go podświadomość, że gentelmanem powinno się być w każdym calu dla każdej
kobiety, ale nie przejął się zbytnio i szybko skończył czytać. Odłożył pergamin
na miejsce i zaczekał, aż Gryfonka przeanalizuje tekst. Teraz nastał ten
moment, w którym musieli zacząć współpracować. Nie uśmiechało mu się to, ale z
eliksirów miał zamiar zdać na Wybitny wiec nie mógł pozwolić sobie tego
zawalić.
- To jak? – zapytał wysoce ironicznym głosem – zaczynamy? Mamy tylko
dwie godziny, a ten eliksir jest dosyć trudny do przygotowania, więc musimy już
się za to zabrać.
- yyyyy – niezbyt inteligentnie odpowiedziała Hermiona – szczerze to
niezbyt zrozumiałam ten przepis, te lekcje to nie jest moja dobra strona…
- Merlinie, Hermiona-Wiem-Wszystko-Granger nie zna się na eliksirach?
Hahahahah.
- Nie muszę wiedzieć wszystkiego, więc zamknij tę swoją jadaczkę
fretko.
- Bez agresji, dobrze że ja się na tym znam. Przynieś tylko składniki
i resztę zostaw mnie, masz u mnie dług wdzięczności szla… Granger.
Do końca lekcji Hermiona przynosiła Malfoy’owi składniki, a on
perfekcyjnie wszystko rozdrabniał, odmierzał i mieszał. Widać było, że jest w
swoim żywiole. Na zakończenie Snape z niechęcią przyznał, że ich eliksir był
najlepszy i musiał postawić dwójce Wybitny. Malfoy uśmiechnął się pod nosem i
wyszedł z Sali nie pozwalając Hermione sobie podziękować. Na korytarzu czekał już na niego Diabeł z
wielkim uśmiechem na twarzy.
- I jak lekcja z Granger? Widziałem, że dobrze Wam idzie, hahahaha. Od
kiedy zaprzyjaźniasz się z mugolakami i jeszcze na dodatek pomagasz?
- oh zamknij się już, ta kretynka nawet nie zna definicji słowa
eliksir ( chociaż może zna, ale kogo to obchodzi? ), a na dodatek totalnie nie
łapie przepisów. Musiałem WSZYSTKO za nią zrobić! Założę się, że zdała
poprzednie lata tylko z pomocą tego idioty wybranego Chłopczyka, bo nie widzę
żadnego innego rozwiązania – krzyknął zdegustowany Smok.
- tak, to musiało być bardzo przykre, biorąc pod uwagę, że nasza
Gryfonka zmieniła się przez te wakacje, co stary? – powiedział Blaise, mrugnął
do kumpla i odszedł w stronę Sali do transmutacji.
Draco nie mógł zrozumieć, dlaczego Blaise mimo tego, że jest z arystokratycznej
rodziny totalnie nie przejmuje się czystością krwi. Nie ma skrupułów, żeby
rozmawiać z Gryfonami, a najgorsze jest to, że coś się w nim zmieniło. Zaczął
wymykać się w nocy i często chodzi gdzieś, nikomu nic nie mówi. Draco jest w
stanie się założyć, że jego przyjaciel urządza wielki podryw, tylko kim może
być jego wybranka? To na pewno nikt z domu Smoka, bo przecież by o tym
wiedział. W sumie to niech robi co chce, jest już dużym
chłopcem. Po tych przemyśleniach postanowił wprowadzić swój plan w życie i
znaleźć Astorię, która przyda mu się dzisiejszej nocy.
Hermiona nadal nie mogła wyjść z szoku, dlaczego Malfoy pomógł jej na eliksirach, a nie
zostawił samą sobie, a najlepiej powiedział Snape’owi, że jest do niczego. Przecież
tak traktuje się swoich wrogów, nie? Dziwne. Reszta dnia minęła jej szybko, ale
była zawalona zadaniami domowymi. Wydawać się może, że Profesorów nie obchodzi
to, że minął dopiero pierwszy dzień szkoły i ruszyli z kopyta, żeby wyrobić się
z całym materiałem. Dlatego zaraz po zakończeniu lekcji poszła szybko na obiad
do Wielkiej Sali układając w głowie plan na resztę dnia. Weszła przez drzwi i od
razu skierowała się do stołu Gryffindoru. Przez cały dzień nie zamieniła nawet
słowa z Ginny, bo była taka zabiegana.
- Cześć Wam! – rzuciła do swoich przyjaciół i zaczęła nakładać sobie
zupę krem do wypolerowanej miseczki – jak Wam miną dzień? Mi strasznie szybko,
ale też ciężko, jak zawsze dużo zadań! – podniosła głowę i popatrzyła na
zdziwione twarze Ginny, Rona i Harrego – ej co jest? – zapytała.
- No właśnie! – szepnął Harry – Dlaczego jesteś taka w skowronkach?
Przecież cały dzień spędziłaś w towarzystwie MALFOYA! Powinnaś siedzieć na
szpilkach i opowiadać jak to byś mu chętnie przyłożyła.
- O matko, ale się czepiacie. Nie było tak źle! Musicie zrozumieć, że
razem z Draco musimy znaleźć wspólny język, bo przecież inaczej byśmy się pozabijali na
patrolowaniu korytarzy! Z resztą pomógł mi dzisiaj na eliksirach, więc.. – nie dokończyła,
bo przerwał jej wzburzony Ron.
- POMÓGŁ? TOBIE? SZLAMIE? Hermiona nie bądź głupia!
- Ronaldzie! Jak śmiesz tak w
ogóle do mnie mówić! – powiedziała zraniona Gryfonka – ja rozumiem, że możesz
nienawidzić Malfoy’a, ale mnie się dostaje rykoszetem! Wiesz co? Straciłam
apetyt, idę do siebie! – wstała, zabrała ze sobą książki i ruszyła w stronę
swojego dormitorium. Jeszcze tylko rzuciła okiem w stronę stołu Ślizgonów i ze
zdumieniem zauważyła, że Dracon jej się przygląda, więc odwróciła głowę i
popędziła do wyjścia. Ona doskonale
rozumie, ze Ron może nie lubić tego wrednego blondyna, ale przesadza już.
Hermiona ma swoje obowiązki, dzieli z Malfoy’em dormitorium, ławkę i na dodatek
dyżury Prefektów. I nie ma co ukrywać, Draco
jest cholernie przystojny i sexowny. Nie wie dlaczego tak o nim myśli, ale
dzisiaj na eliksirach udało im się znaleźć wspólny język. Oczywiście ona jest
dla niego nadal brudną szlamą. Pogrążona w tych nieprzyjemnych myślach udała
się w stronę biblioteki, aby tam dokończyć w ciszy i spokoju lekcje. Weszła do
pomieszczenia przesiąkniętego zapachem pergaminu, rzuciła krótkie ’Dzień dobry’ bibliotekarce i ruszyła do
swojego ulubionego stolika po drodze zgarniając potrzebne książki. Odrabiała lekcje
i wyrzuciła z głowy wszystkie smutki dzisiejszego dnia. Nie wie ile czasu
upłynęło, ale zorientowała się że jest już ciemno za oknami, gdy przed jej
oczami stanął blondyn, o którym rozmyślała podczas pracy.
-Ponoć masz książkę, której potrzebuje do zadania z zielarstwa –
powiedział ciepłym głosem.
- Tak, tak, mam. Proszę – przesunęła książkę w jego stronę.
Draco wziął tom do ręki i usiadł naprzeciwko brunetki spokojnie wyszukując
informacji na temat zadanego wypracowana. Zdumiona dziewczyna siedziała chwilę
z otwartą buzią, po czym szybko ją zamknęła, bo musiała wyglądać komicznie i potem
wróciła do pisania. Co jakiś czas spoglądała na bladą twarz Ślizgona, skupioną
i idealną. Właściwie co ja robię?
Pomyślała. Szybko opamiętała się i wstała od stołu. Odeszła bez słowa po drodze
odkładając na półki książki i pergaminy, które wcześniej wypożyczyła. Oprócz
jednej. Tej, którą wziął od niej Draco.
Zrezygnowała z kolacji i poszła do swojego
dormitorium. Nie układało jej się ostatnio ani z Harrym, ani z Ronem. Nie wiedziała co się stało, ale byli inni niż
wcześniej, obcy dla niej. Nie potrafiła znaleźć w nich swoich dawnych
przyjaciół. Harry nadal nie mógł się pozbierać po bitwie, po tym jak stracił Syriusza,
czy Remusa i Tonks. Ron myślała ciągle o Fredzie i o tym, jaki George jest
teraz samotny na świecie. Hermiona nie
mogła pozwolić sobie na życie bolesną przeszłością. Musiała się pozbierać, a
jej przyjaciele nie mogli jej pomóc. Została jej Ginny, która ostatnio znikała
w dziwnych okolicznościach. W prawdzie to dopiero pierwsze kilka dni szkoły,
może jej się zdaje, ale ona wie swoje. Ruda się zakochała i teraz będzie się
kryła przed wszystkimi. Gryfonka ma tylko nadzieję, że jej szalona przyjaciółka
przyjdzie jej się kiedyś pochwalić nową zdobyczą, bo tak dawno nie rozmawiały.
W końcu dotarła do swojego dormitorium i usiadła na
kanapie w salonie. Patrzyła się w kominek i nie wiadomo kiedy usnęła. Obudził ją dźwięk otwieranych drzwi. To Draco
majestatycznie wszedł do salonu, przelotnie popatrzył się na Hermionę i udał w
stronę swojej sypialni zostawiając za sobą smugę pięknych męskich perfum, od
których Hermiona dostała motyli. Musi nauczyć się ignorować to uczucie! Jak
najszybciej! Po kilkunastu minutach ku zdumieniu dziewczyny do dormitorium weszła
Astoria Greengrass i udała się z wielkim uśmiechem na twarzy i głębokim dekoltem
w stronę sypialni Ślizgona. Hermiona westchnęła i poszła do siebie. Położyła
się do łóżka i starała zasnąć. Tej nocy Draco po raz pierwszy zaprosił do
swojego dormitorium ‘dziewczynę na jedną noc’, a Hermiona nie wiedziała
dlaczego jest jej z tego powodu smutno.